1.04 2009r
Nazywam się Ewa, mam 32 lata i obecnie 12 tygodnie bliźniaki i masę problemów:)
moja obecna sytuacja to:
1 – mieszkam u matki, z którą od 2 tyg. nie rozmawiam, pokłóciłyśmy się między innymi
o mojego partnera i o szereg rzeczy z przeszłości dodatkowo,
2 – moj partner (rodzina pijąca ) i myślę DDA, związek tylko dla dzieci, chyba
3 – jestem na macierzyńskim i dodatkowo 2 x w tygodniu prowadzę dodatkowe zajęcia,
jest mi z tym wszystkim ciężko i nie radzę sobie.
Moja matka jest ciężką osobą, moi rodzice się rozwiedli, mam do nich żal ze późno. Czułam się narażana zbyt długo na znoszenie ich awantur i życia, choć to była tylko przysłowiowa przemoc psychiczna słowna, odbiła się ich relacja na mnie. Mam żal do matki o traktowanie mnie nie równo z moim bratem i o wiele innych rzeczy kiedy była mi potrzebna, a nie czułam się kochana.
Może ostatnimi laty jakoś się zmieniło, mniej się kłóciłyśmy, aż do momentu kiedy poznałam mojego partnera i urodziły mi się dzieci. Nie trafiłam najlepiej, choć było dobrze, ale z momentem zajścia w ciążę wszystko się zmieniło między mną,
a partnerem. Matka to wszystko obserwowała i czułam się niejako podszczuwana. No, ale partner nie odpuszcza dzieci, a nasze relacje są wrogie. Wiele razy byłam zawiedziona i wystawiona przez niego i oszukana i okłamana słownie.
Matka w momencie narodzin, przed porodem i po pomagała mi, ale w dzień kłótni odczułam że należy się jakiś rachunek, a nie bezinteresowna pomoc i że tak naprawdę ta pomoc to ciężar dla niej, którego nie kazałam jej brać, a podsumowana zostałam
i określona jako zła matka która sobie nie radzi.
Bo tak na prawdę wiele nie mogłam przy dzieciach robić jak ja bym chciała. Myślę, że to takie przejeście matkowania zaistniało i konflikt pokoleń, ale musiało dojść do kłótni, aby zastopować to i od 2 tyg. Wszystko przy maluchach robie sama, a moja matka pozostaje niewzruszona na ew. płacz i chęć pomocy, no a ja radzę sobie, ale jest mi ciężko.
Do tego tematu dochodzi mój partner, który jest trudny i już nie wiem czy chce z nim być nawet dla dzieci co jest lepsze i jak to zrobić. Żadnego wsparcia w ciąży nie dostałam no i nie wiele później, nagle stałam się trędowata. Brak mi ciepła i czułości, wsparcia, które było mi potrzebne,. Bliższe są mu spotkania z kolegami na piwo i picie niż ja i dzieci. Chyba .. związek nasz był skomplikowany i chyba ja najbardziej w nim byłam. I gdyby los nie trafił nam dzieci to pewnie by umarł śmiercią naturalną. Obecnie jest dla dzieci, wykonuje czynności podstawowe wokół nich, ale nic więcej łoży jakąś tam sumę, ale w relacjach ze mną jest kanał, a dodam tak źle określany przez moja matkę ma lepszy kontakt z nią niż ja z nim. Rozmawia, dzwoni do niego itp.
chciałabym mieć siłę, aby to jakoś rozwiązać, ale nie mogę partner ogólnie zachowuje się jakby nic nigdy się nie stało, na moje pretensje i prośby nie reaguje i odwraca wszystko przeciwko mnie twierdząć, że ja mówię, że ciągle to on jest zły, ale tak na prawdę wiele razu zawiódł mnie i wszystko jest dla mnie stresogenne co by nie zrobił,
nie mieszka u mnie i u matki wpada w ciągu dnia na 3 h pomóc wykąpać dzieci, potem idzie do 2 pracy, z której dzieci dostają 1000 zł. I wraca, albo nie o 2 w nocy, aby spać. I to cały kontakt z nim. Więcej jest go telefonicznie, uznałam że w ten sposób więcej
z nim załatwię.
Ogólnie mój partner określił, że dzieci nie chciał i ze się na ojca nie nadawał. Ja sie nie zgodziłam na usuniecie ciąży, ale tez określił, że mnie nie zostawi. Po czym ja oznajmiłam że ze względu na dzieci nie musi być ze mną jak nie chce.
Jest tego jeszcze bardzo dużo, ale nie da się tego napisać.
Ogólnie czuje się samotna, zmęczona, niezrozumiana, na skraju nerwów, które szybko skaczą.
Łapie się, na tym, że nie mam cierpliwości do płaczu własnych dzieci.
Od 2 tygodni mieszkam w domu z matką, z która się nie odzywamy. Sytuacja jest taka, że dziś mój brat z bratowa zostali zaproszeni na obiad który zjedli we troje, a ja nie dostałam zaproszenia. Inna rzecz, że pewnie i tak bym odmówiła.
Mieszkam, zajmuję się dziećmi, nie mam czasu zjeść, odpocząć, żadnego wsparcia
i słownie zostałam wyrzucona i mam sobie szukać mieszkania.
Wina konfliktu jest po środku jak zawsze, ale ta sytuacja jest nie do odbudowania.
Jestem na skraju i nie wiem gdzie mam iść, a wizja pójścia do pracy mnie załamuje.
Z kim dzieci zostawię? A n a opiekunkę mnie nie stać.
Bałagan w domu,
bałagan w głowie,
i w emocjach
Ewa
przepraszam z chaos słowny
Droga Ewo!
Minęło kilka dni od chwili gdy pierwszy raz przeczytałam Twój list. Zastanawiałam się co Ci odpisać, żebyś mogła z tego skorzystać i żeby moja rada służyła wszystkim uczestniczącym w tym procesie uzdrawiania Twoich relacji.
Po pierwsze potrzebujesz uświadomić sobie to, że jako dusza jeszcze przed wcieleniem wybrałaś sobie tych właśnie rodziców. Po to ich wybrałaś, żebyś z nimi mogła tego doświadczyć. Twoja matka i ojciec są i byli najlepszymi dla Ciebie rodzicami jakich mogłaś mieć. Oni właśnie są tacy jacy są, po to, żebyś Ty mogła się wznieść ponad wszystkie waśnie, awantury i kłótnie i nauczyć się funkcjonować i porozumiewać, żyć w zgodzie i harmonii bez oskarżania, obwiniania
i oczekiwać.
Oczywiście na Twoją sytuację możemy popatrzeć z różnych punktów widzenia. Możemy się razem z tobą użalać nad trudnym losem, tylko, że to nic nikomu nie da. Wszyscy czytający wpadną razem z Tobą w ponury nastrój, niskie wibracje, bo zazdrość, pretensje, oskarżanie, obwinianie,
o których piszesz nie przyniosą Twojej rodzinie pozytywnego rozwiązania.
To co potrzebujesz zrobić w pierwszej kolejności, to skupić się teraz na sobie, nie na partnerze, ani nie na matce, tylko na sobie. Teraz Twoja odpowiedzialność jest o wiele większa bo zdecydowałaś się na dzieci, za których przyjście na świat jesteś wraz z ich ojcem odpowiedzialna.
Każda decyzja jak wiesz ma swoje konsekwencje i musisz sobie z tego zdać sprawę i to nieść. Oboje jes
teście dorosłymi ludźmi i wiecie, że akt seksualny może prowadzić do ciąży. Tak się właśnie stało. Czy to jest powód do rozpaczy? To zależy jakie Wy do tego będziecie mieli nastawienie i czego chcecie w życiu. Możesz zdecydować się na radość i cieszyć nowym życiem, które przyszło do Was, żebyście mogli stworzyć szczęśliwą rodzinę. Oboje się tego boicie, partner mówił Ci wcześniej, że nie jest na to gotowy, a Ty być może wcześniej też nie zdawałaś sobie
z tego sprawy. Twoja matka patrząc na to wszystko co dzieje się miedzy Wami poprzez pryzmat własnych doświadczeń, boi się o Ciebie i dokłada w ten sposób, najprawdopodobniej całkowicie nieświadomie swój własny lęk.
Ty natomiast nie słuchasz jej, ponieważ jej nie akceptujesz, a osądzasz. W ten sposób nie możesz od niej wziąć tego co może Ci dać. I tak pojawia się błędne koło, z którego nikt nie umie wyjść. Ktoś w tym towarzystwie potrzebuje jednak być mądrzejszy i zrobić pierwszy krok. Ponieważ to Ty piszesz do mnie więc do Ciebie mówię; zaakceptuj ten stan, tę sytuację taką jaka jest, zrezygnuj z oceniania. To pozwoli Ci na zmianę. Zaraz po akceptacji puść to,
a potem odpuść raz na zawsze, czyli puść w niepamięć, zapomnij i nie grzeb się w tym bagnie więcej. Skup się na rozwiązaniach i na tym jak uzdrowić relacje. Zacznij szukać okazji do przejawienia wdzięczności sobie, innym ludziom, swoim rodzicom, partnerowi rodzinie i dzieciom. Sama bądź życzliwa, wtedy życzliwi ludzie pojawią się wokół siebie. Każdego dnia bądź wdzięczna Bogu, za wszystko. Za wszystkie doświadczenia życiowe, które Cię wzmacniają i za najmniejsze gesty dobrej woli ze strony innych, za to, że dzieci są zdrowe i że dzięki nim zaczynasz porządkować swoje życie. Daj sobie czas, odpoczywaj na ile to jest możliwe. Przestań stawiać sobie i innym ludziom wymagania, odpuść oczekiwania, ciesz się z każdej wizyty Twojego partnera
i doceniaj to. Zachował się odpowiedzialnie, pracuje na dwa etaty, łoży na dzieci i robi co może, wiec zechciej to zauważyć i powiedz mu o tym wprost, z wdzięcznością i radością patrząc mu w oczy. Pamiętaj też o słowie DZIĘKUJĘ. On choć jest już dużym mężczyzną, w środku jest wrażliwy
i spragniony miłości i ciepła jak Ty. Gdy znajdzie szacunek i miłość w Waszej rodzinie, Ty i dzieci będziecie dla niego najważniejsi.
Ciesz się tym co możesz innym dać. To co dajemy zawsze do nas wraca. Pamiętaj o tym.
Co dajesz wraca do Ciebie!!! Zrezygnuj więc z krytykowania swojej mamy. Zauważ, że już dzisiaj zachowujesz się tak samo jak ona zachowywała się w stosunku do Twego ojca i Ciebie. Ona też miała do niego wieczne pretensje co kończyło się awanturami i rozstaniem. Twój partner mówi Ci wprost, że od swojej kobiety chce pochwały, akceptacji, docenienia jego wysiłków, a Ty mówisz mu, że jest zły. Czemu więc się dziwisz, że nie daje Ci tego czego Ty potrzebujesz? Wiem, że pragniesz miłości, on też, Twoja matka też, a w tej rodzinie nikt nikomu tego nie daje.
Wszystkiego szukasz na zewnątrz siebie, a wszystko jest w Tobie. Bóg mieszka w Tobie
i zawsze wraz z całym światem duchowym będzie Cię wspierał jeśli go o to poprosisz
i kiedy nauczysz się doceniać i cieszyć tym co masz. Uwierz mi, jest wiele kobiet, które chciałyby mieć dzieci, a ich nie mają, wiele osób chciałoby porozmawiać ze swoimi rodzicami, ale już odeszli, wielu z nas chciałoby kogoś przytulić, ale ich już nie ma w tej czasoprzestrzeni.
Zrób wszystko co możesz dla dobra wszystkich teraz. Z serca, z całą mocą jaką masz. Poproś swoje Anioły i przewodników o uzdrowienie swoich relacji i zacznij od rodziców mówiąc im – DZIĘKUJĘ. Jeśli nie stać Cię na zapukanie do pokoju matki i powiedzenie jej tego wprost, zrób to
w wyobraźni.
Zaakceptuj swojego ojca takim jaki jest, żebyś mogła pokochać swojego partnera i traktować go
z szacunkiem.
Teraz zbliżają się święta. To czas refleksji i zadumy. Usiądź na chwilę i gdy dzieci zasną pobądź choć przez moment w ciszy i spokoju. Pozwól, żeby ten ból, który nosisz w sobie rozpuścił się wraz
z krzywdą, której zaznałaś. Posłuchaj miarowego bicia Twego serca, może będziesz mogła je zobaczyć lub poczuć jak tam wewnątrz niego tli się maleńki ogieniek lub żar. Zacznij oddychać, głęboko, tak żeby Twój wewnętrzny żar rozniecił się i palił jasnym płomieniem miłości i oddychaj, oddychaj miarowo podsycając płomień i ciesz się nim. Może spłyną łzy radości po twoich policzkach, albo uwolnienia. Zobacz swoich rodziców, najpierw gdy byli mali i bezbronni i nie mieli na nic wpływu, a potem gdy mieli po kilka latek i też czuli się bezbronni, zranieni, skrzywdzeni. Zobacz jak bardzo pragnęli miłości i być może nigdy jej nie dostali. Przyjrzyj się im dokładniej
i zobacz, że w ich sercach też żarzy się ten węgielek miłości, który gdy go pobudzisz swoim oddechem zacznie grzać i promieniować wokół.
Teraz pokłoń się nisko przed matką i ojcem z największym szacunkiem i nisko pochyl głowę. Głośno powiedz do każdego z nich DZIĘKUJĘ. Bądź uważna i obserwuj co się z nimi i Tobą dzieje. Kiedy Twoje intencje będą czyste i pełne miłość zauważysz jak wszystko zmienia się, nie tylko w Twojej wyobraźni, ale każdego dnia. Zobacz też swojego partnera, najpierw jak małego chłopca, który gdzieś tam stał w kącie zapomniany pozostawiony sobie lub skrzywdzony. Obetrzyj jego łzy, przytul go i pozwól mu przy sobie wzrosnąć jako mężczyźnie i ojcu Waszych dzieci. Kochaj go, wraz z jego płomykiem miłości, który ukrył gdzieś głęboko w swoim sercu, a który przejawia przecież każdego dnia na swój sposób, tak jak potrafi najlepiej; kiedy wraca do domu, żeby kąpać dzieci, brać je na ręce i przewijać. Poczuj jak radość pojawia się i jak zaczynasz czuć ją, w każdej komórce swojego ciała. Doświadczysz ulgi jakiej doznały Wasze dzieci po zakończeniu tego procesu.
Potrzebujesz utrzymywać maksymalnie dobry stan. Być tylko wdzięczna, Bogu, sobie i innym ludziom.
I tylko wdzięczna, a wtedy doświadczysz głębokiej przemiany, o której nawet nigdy wcześniej nie marzyłaś. Życzę Ci tego z całego serca.
Z miłością Małgosia.
< p class="MsoNormal">