Małgosiu Dziękuję.                                                                                                                             22.02 2010r

Mój związek na pewno nie był świadomy, większość jednak zachowań przypisuję sobie .

Dlatego wiedziałam dość szybko po rozstaniu, że tego związku w żaden sposób nie da się poskładać, ani ratować, odnoszę się tu tylko do siebie samej. Nawet nie wiem kiedy zniknęłam, a miłość zmieniła się w przywiązanie i nie wiem kiedy zaczęła być takim ciężarem. Moje życie w iluzji udawało miłość, tak naprawdę potrzebowałam przywiązania i oddałam tym samym swoją wolność.

Nie umiałam żyć dla siebie, a świetnie mi wychodziło życie dla kogoś. Rezygnacja z życia dla kogoś pokazała mi też, że trudno jest chcieć być wolnym, czy my potrafimy i szukamy życia w wolności? Nie, tak naprawdę świadomie wchodzimy w zależności, przywiązanie, poświęcenie, bojąc się samotności i uciekając przed samym sobą. Mój umysł był jak  wahadło, o którym mówiłaś przechodził od jednej skrajności do drugiej.

Chęć posiadania zmienia związek w wieczną walkę i oczekiwania . Czy my tak naprawdę potrafimy stworzyć związek świadomy oparty na miłości i dzieleniu się nią z partnerem, przecież przywiązujemy się do wielu rzeczy ,- do domu w którym mieszkamy, do pracy, którą wykonujemy, nawet do drogi, którą pokonujemy codziennie i chodzimy nią, choć jest wiele innych. Chodzimy na spacer w te same miejsca, bo wydaje nam się, że je właśnie lubimy.

Przywiązujemy się do wszystkiego, tworząc własne poczucie bezpieczeństwa, więc pewnie w mniej lub bardziej świadomy sposób przywiążemy się do kolejnego partnera zamiast się z nim dzielić miłością i sobą.

Przecież wszystkie związki naszych rodziców i rodzin są takie same, uzależnione, wiec wzrastamy z przekonaniem, że związek zawsze jest trudny skłania do kompromisów i poświęceń, że miłość się gubi po drodze, a my i tak tkwimy w tym, bo boimy się samotności. Własną wolność mylimy z samotnością i uważamy, że jak będziemy dla siebie najważniejsi i będziemy realizować siebie i własne potrzeby, nikt nie będzie nas kochał.

Uganiamy się więc za tworzeniem iluzji za zyskaniem aprobaty i ‘‘miłości’’ oddając własne ja i szybko zapominamy, że my w ogóle jesteśmy.Oddajemy siebie z pełną świadomością w całej tej nieświadomej historii .

Dziś jak widać nie jestem gotowa na świadomy związek, bo w dalszym ciągu gdzieś marginalnie mam przeświadczenie, że miłość oparta jest na wyrzeczeniach i kompromisach, a bycie sobą nie zawsze się opłaca, choć to ostatnie uległo już dużej przemianie.

Coraz częściej pozwalam sobie na bycie sobą i jak na razie przynosi mi to same dobre sytuacje, coraz częściej mówię to co naprawdę myślę, a nie to co wypada, albo ktoś chce żebym myślała. To bycie sobą jest coraz bardziej przyjemne, może ktoś kiedyś też to zauważy i uda mi się stworzyć związek w którym będę istnieć.

Coraz bardziej czuję się wolna i coraz mniej samotna, a to chyba niezły początek?

pozdrawiam Ania

 

Kochana Aniu!

Ujmę to tak. Cieszę się, bo to o czym piszesz to prawdziwa przemiana. Jako, że już jakiś czas pracujemy ze sobą, widzę Twoje regularne postępy jakie czynisz i moje serce się raduje. Trzymaj tak dalej. Różnica, o której mówię to głównie wzrost poziomu Twojej świadomości, na którym teraz funkcjonujesz. Twój list zamieszczam w całości dla innych, którzy rozpoznają siebie w podkreślonych akapitach twojej historii. Jest ona doskonałą ilustracją, a zarazem przestrogą dla innych. Piszesz bowiem o tym jak zgubiłaś siebie zajmując się innymi, jak oddałaś  wolność i zapomniałaś o potrzebach swej duszy, która i tak po latach dała o sobie  znać i rozstaliście się.  

Przecież jedynym powodem bycia z drugim człowiekiem, dosłownie w każdej relacji, partnerskiej, przyjacielskiej czy koleżeńskiej  jest radość płynąca z dzielenia z nią czasu, odczuć i przeżyć,  poczucie wspólnego wzrastania, tworzenia, rozwoju i ubogacania swojego życia wzajemnie. Jestem pewna, że taką kobietę zauważy właściwy dla Ciebie, dojrzały (co nie musi mieć związku z wiekiem), wolny jak Ty, samodzielny jak Ty i…………………………gotowy na zbudowanie głębokiej, opartej na miłości i zaufaniu relacji .

Żeby to się stało, przed Tobą  kolejny etap. Uwolnienie się od lęków: przed miłością do siebie i Wszechświata oraz zmiana destrukcyjnego przekonania, a pewnie całej gamy przekonań, że miłość jest oparta  na wyrzeczeniach i kompromisach, a bycie sobą nie zawsze się opłaca.

Miłość Aniu, oparta jest na dawaniu i dzieleniu się z partnerem tym co się ma się we własnym sercu – swoją  miłością.

Jeśli pokochasz siebie bez warunków i zastrzeżeń, bez kalkulacji, będziesz gotowa na spotkanie partnera i na szczęśliwe życie z nim.   

Bycie w miłości zawsze „się opłaca” jeśli tak można powiedzieć.

Z miłością Małgosia

Ps. Kiedy napiszesz kolejny list w pierwszej osobie, nie podpierając się poglądami innych, będzie t
o znak dla Ciebie, że wzięłaś 100% odpowiedzialności za swoje życie.