Relacja Magdaleny Mąki z warsztatów.
Wolność ma wiele imion. Dla jednych to radosne wyzwolenie, dla innych nie zrealizowane pragnienie całego życia. Niektórzy słysząc o wolności wpadają w panikę i lęk przed nieznanym, albo obwiniają się za samą chęć uwolnienia. Warsztaty Małgosi Przygońskiej „Cud wolności” pokazują, że do wolności dochodzi się wraz ze wzrostem świadomości i uwalnianiem od starych, cudzych wzorców. Doświadczysz cud wolności, myślenia teraźniejszością i radości z odkrywania siebie.
Przez dwa dni uczestnicy warsztatu próbowali odkryć siebie w wolności, odkryć wolność dla siebie. I co najważniejsze, sporej większości, a może nawet wszystkim – udało się! Miło było patrzeć na uśmiechnięte twarze, już bez troski, bez tego napięcia i niepokoju widocznego na początku warsztatu. Ale po kolei.
Małgosia wita wszystkich od początku serdecznie. Każdy może sobie wybrać dowolne miejsce przy stole. A tam czekają już dwie karty. Jedna anielska, a druga z dowolną sentencją – podpowiedzią, poradą. Małgosia śmieje się, że jakoś tak się dzieje, że karty są zawsze trafione. – Każdy potwierdza, że karta, przy której usiadł, zawsze odpowiada sytuacji, w której właśnie się znajduje – mówi Małgosia. I tak jest i tym razem. Osoba, która całe życie robiła wszystko by być akceptowaną, wylosowuje kartę z napisem „Czym płacisz za akceptację?”, z kolei osoba, która uzależniała swoje szczęście od ukochanego wyciąga kartę z napisem „Nikt nie przeżyje twojego życia za ciebie”.
Bardzo ważnym elementem podczas przedstawiania się jest fakt, że Małgosia od początku wychwytuje określenia, których używamy, a które nam ewidentnie nie służą. Wręcz z precyzją zegarmistrzowską wyłapuje takie słowa jak „chciałabym”, „życzyłabym sobie”, „wyraziłabym” te wszelkie „bym”. To oznacza, że ta osoba tego nie będzie miała. Bo jeśli mówimy „Chciałabym mieć udany związek”, to to „bym” oznacza przeszkodę, którą należy odkryć, zauważyć, a następnie uwolnić się od niej. O wiele lepiej brzmi „Chcę mieć udany związek”, a jak zdradza Małgosia najlepszą receptą na sukces jest używanie sformułowania „Jestem gotowa, otarta na szczęśliwy związek”. Użyte słowa zawsze mają swoją moc sprawczą, więc trzeba uważać na to co się mówi.
Po przedstawieniu się i pierwszych uwagach przystępujemy do pracy. W ruch idą przygotowane przez Małgosię kartki. Uczestnicy mają za zadanie zastanowić się i odpowiedzieć na proste wydawałoby się pytanie „Co mnie trzyma w przeszłości? I okazuje się, że jest to bardzo trafione ćwiczenie, gdyż większość z nas nie zdaje sobie w ogóle sprawy, jakiego rodzaju to mogą być przyczyny. Wypisujemy osoby, materię, dom, książki, zdjęcia, urazy, choroby, cudzy los, szczęśliwe chwile, zobowiązania, itd. Lista jest długa. Dla niektórych wydaje się dziwne, że mogą nas trzymać szczęśliwe chwile. Ktoś powie, że to przecież dobrze wspominać miłe chwile spędzone z ukochanym, albo z dzieckiem. Tak, ale jeśli zamiast stworzyć nowy związek, ty ciągle tkwisz myślami w starym, to masz naprawdę małą szansę na poprawę i zmianę sytuacji. Tak samo jest z osobami, które odeszły.
– Miałam kiedyś klientkę, która wpadła w depresję, mówi prowadząca zajęcia. Pytam ją „jak to robi, że wpada w depresję”, a ona na to, że wraca wtedy myślami do zmarłego dziecka. Opowiedziała, że przywołuje wspomnienia, wyobraża sobie ze szczegółami jej narodziny, komunię, ślub. Nie żyła kompletnie tym co się teraz dzieje, teraźniejszością, tylko ciągle tkwiła w przeszłości. Te chwile były na pewno szczęśliwe, ale to dziecko wybrało inną drogę, którą ona jako matka musi zaakceptować dla ich, jej i zmarłej córki, wspólnego dobra. Potrzebuje powiedzieć, zgadzam się i szanuję twoją decyzję, żeby mogła zacząć żyć – opowiada Małgosia.
Tak samo jest z poczuciem winy, czy np. wydawałoby się tak niewinną rzeczą, jak tradycje żywieniowe. – Co roku staram się coś przygotować nowego na wigilię, ale rodzina, za każdym razem nazywa mnie odszczepieńcem, że znowu coś nawymyślałam, zamiast trzymać się tradycji – żali się jedna z uczestniczek. Jej rodzina jest w niewoli tradycji. Nie pozwala sobie na rozwój i nic nowego. I tu może jest dobre miejsce na to, żeby porozmawiać na temat wolności. Czym ona tak naprawdę jest?
Małgosia przedstawia uczestnikom jedną z teorii na temat wolności.
– Są trzy rodzaje wolności – wyjaśnia.
Wolność, która ma wymiar fizyczny obejmujący wszystkie ograniczenia związane z materią i posiadaniem, np; domu, znienawidzonej pracy, chorób, tuszy, zbyt dużego nosa itd.
Kolejnym rodzajem wolności jest wolność psychologiczna. Tu pojawiają się ograniczenia związane z naszymi przekonaniami, religią, systemami społecznymi, wzorcami rodzinnymi, itp. Na przykład, dana osoba, chciałaby sobie popłakać, ale żyje z przekonaniem, że nie należy płakać, bo „tylko beksy płaczą”.
I ostatnim wymiarem wolności jest wolność duchowa. Tu mogą być ograniczenia tego rodzaju, że jeśli umrzemy, to nasza dusza też umrze, że to już koniec wszystkiego. A przecież życie jest wieczne i nasze dusze są nieśmiertelne.
I tak można by jeszcze długo o wolności, ale jak mówi Małgosia „człowiek staje się wolny, gdy po prostu jest sobą, zawsze i wszędzie”. I tego właśnie doświadczają w trakcie dwu dni uczestnicy. Uświadamiając sobie to co ich ograniczało i zdejmując z siebie kolejne warstwy zakazów, nakazów, powinności. Ubrać krótko w słowa i przedstawić to co się zadziało na warsztatach nie sposób. Tych wszystkich emocji, uwolnień, doświadczeń, uświadomionej wiedzy na własny temat. Najważniejszym świadectwem, że zadziało się coś ważnego i dobrego są radosne miny uczestników na koniec warsztatów. A szczęśliwego Zbyszka, który pędzi na pociąg grupa żegna oklaskami. Widzimy jak ogromnej doświadczył przemiany. Jednym słowem: wspaniale. A do tego warsztaty są okraszone pięknymi medytacjami działającymi na podświadomość, ćwiczeniami pozwalającymi zmienić spojrzenie na nasz wydawałoby się na początku duży problem, który nagle wydaje się nam błahy.
No i wspaniała, jak zwykle niezawodna metoda Berta Helingera, którą Małgosia stosuje z wielką wprawą i lekką ręką pozwalając uczestnikom wychodzić z nawet najbardziej traumatycznych doświadczeń. Po prostu CUD. Cud wolności. Polecam każdemu, nawet tym, którzy uważają, że już wszystko mają za sobą ?