Relacja Anny Szmit  z jesiennych i wiosennych warsztatów ” CUD MIŁOŚCI”   2009/2010r.  w Borach Tucholskich

 
   
 
Jesienią i wiosną w niezwykłym ośrodku, położonym w lesie, z dala od zgiełku i pędu życia codziennego, odbyły się ciekawe i inspirujące warsztaty „CUD MIŁOŚCI” i „CUD TWORZENIA”- VEDIC ART, których byłam uczestnikiem. Na jesienne warsztaty trafiłam w dość dziwnych okolicznościach i nie była to decyzja do końca świadoma. Jednak znalazłam się tu, jak dziś wiem nie przypadkiem. Wyjechałam z domu z chęcią przemyślenia mojej sytuacji życiowej, a przede wszystkim mojego wieloletniego związku, który właśnie przechodził kryzys pod naporem moich niespełnionych oczekiwać, pretensji i żalu. Nie wiele miałam wtedy pojęcia i chyba nie chciałam widzieć, jak toksycznie funkcjonowałam w związku. To miejsce do przemyśleń wymarzone z dala od cywilizacji, wolne od zasięgu  telefonu, od którego okazałam się być uzależniona.
 
 

CUD MIŁOŚCI 

to połączony warsztat trwający cztery dni, zwiera w sobie „Cud Wolności” i „Cud Świadomych Związków”. Warsztaty prowadzi Małgorzata Przygońska, której  otwartość, mądrość, prawdziwość i ciepło, tworzy tak wspaniałą atmosferę i cuda, które odczuliśmy wszyscy.
 

Nasz grupa

  
 
 Uczestnicy na warsztaty przyjechali z różnych części Polski. W życiu nie ma przypadków, więc i my nie przypadkiem spotkaliśmy się w jednym miejscu i czasie. Miejsce niezwykłe i magiczne, nasze relacje też były niezwykłe i wiele uczyliśmy się od siebie i na swoich przykładach. Podobne przyciąga podobne, może i nasze wzorce miały na to jakiś wpływ. Tym bardziej, że każdy z nas, z innego źródła otrzymał, bądź trafił na informację o warsztatach. Głównie jednak przez Internet. Często pojawiało się stwierdzenie, ja przypadkiem trafiłem /trafiłam na informację, choć jak się później okazało, czasem nie prostą drogą, ale do celu.
Nasz cała grupa poznała się rano przy śniadaniu. Atmosfera bardzo miła, podszyta lekkim podekscytowaniem, bo przecież nikt z nas nie wiedział, co będziemy robić. Każdy, z innymi problemami, które chciał przerobić, rozwiązać. Szybko jednak okazało się, że mamy wiele wspólnego, a łatwiej zobaczyć i zrozumieć pewne cechy i problemy, na przykładzie innych. Miejsce, w którym odbywały się zajęcia było komfortowe pod każdym względem, dla mnie szczególnie, bo mogłam wychodzić i wchodzić, co chwila. Okazało się, że jakoś nie mogłam znaleźć swojego miejsca na zajęciach, obudziło się we mnie rozkapryszone dziecko, w wieku gdzie negacja i mówienie nie, jest jedynym słusznym zajęciem. Wychodziłam, więc z różnych powodów, „coś” się we mnie działo, czego nie mogłam rozpoznać i zrozumieć, tak !, miałam ochotę wrócić do domu, co było mało realne biorąc pod uwagę odległość ponad 400km. Jak już wyszłam z sali, coś ciągnęło mnie tam z powrotem i tak się ze sobą kłóciłam wewnętrznie przez dwa dni. Wewnętrznie byłam na nie, nie zgadzałam się z tym, co słyszałam, irytowało  mnie wiele rzeczy, miałam kłopot z akceptacją i integracją w grupie i towarzyszyło mi jeszcze kilka odczuć fizycznych i psychicznych, które kierowały mną w sposób dla mnie, mało zrozumiały. Drugiego dnia spokorniałam, zaczęłam słuchać i słyszeć, zaczęło docierać do mnie to, o czym mówiliśmy i chyba przyszedł czas, by spojrzeć prawdzie w oczy. Spadła zasłona iluzji, choć jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, co te warsztaty dla mnie znaczą i jak bardzo ulegnie zmianie moje dotychczasowe życie.
Moje zachowanie „dziecka” nie było odosobnione, w grupie był mężczyzna, który całym sobą przeczył swojej dorosłości, był przy tym uroczy i równie ciężko jak ja, dostrzegał to, co do niego płynęło. Każdy z nas odczuwał, że coś się dzieje, że zaczynamy bardziej świadomie rozumieć to, z czym przyjechaliśmy. Zaczęliśmy patrzeć na swoje życie i problemy z innej perspektywy. Uczyliśmy się akceptacji siebie i innych, miłości do siebie. To dopiero było dla mnie ciekawe. Najpierw trzeba zaakceptować i pokochać siebie, żeby kochali nas inni i żeby żyć w dobrych harmonijnych relacjach. Pozbywaliśmy  się negatywnych przekonań i blokad. Uczyliśmy się, jak stać się wolnym, przestać żyć przeszłością, żyć tu i teraz, bez lęku i ograniczeń. Jak wybaczyć i zaakceptować, funkcjonować bez żalu, obwiniania i krytykowania w spokoju i równowadze. Pozbywaliśmy się wstydu i poczucia winy.
Podnosiliśmy  własną samooceną. To znacznie więcej niż mogliśmy przyjąć w danej chwili, ale to doskonały fundament do dalszego rozwoju i kierunek z którego nie łatwo zwrócić.
Ciekawe, że praca na warsztatach skupiła się na nas samych, zmiany zacznijmy od siebie -powtarzała Małgosia – tylko wtedy zmieni się wszystko w koło nas. Zobaczyliśmy, że szkoda energii na usilne zmiany bliskich, partnerów, dzieci, że to nasze zachowanie i myśli kreują naszą rzeczywistość, więc potrzebujemy wiedzieć, jakie myśli dopuszczamy do naszego umysłu, a przecież łatwiej oddać czy przypisać odpowiedzialność za siebie i własne wybory, -innym. Uczucia są pochodną myśli, nie możemy odczuwać niczego, o czym wcześniej nie myślimy.
 
Mieliśmy różnego rodzaju ćwiczenia, medytacje, ustawienia  wg. Berta Hellingera, odpinanie wzorców, tapping. Spędzaliśmy wiele czasu razem, spacerując, w wolnych chwilach i poznając się lepiej. Warsztaty pozwoliły nam oczyścić podświadomość, otworzyć nasze serca na nowe życie w miłości, pozwoliły podnieść poziom wibracji, by energia zaczęła płynąć.
 
 
 

Po warsztatach

„Moja energia” z pewnością się zmieniła, zakończyłam 17 letni związek, z warsztatów wróciłam 18.10 2009r, a 30.10. 2009r. mieszkałam już sama. Zaczęłam chcieć,…. żyć dla siebie, a przede wszystkim chciałam spotkać siebie. Niczego nie zaplanowałam, nie podjęłam żadnych radykalnych decyzji, zgodnie z radą Małgosi. Na zakończenie warsztatów Małgosia mówiła, abyśmy dali sobie czas, żeby to wszystko, czego się dowiedzieliśmy, doświadczyliśmy poukładało się, żeby nie robić nic pod wpływem chwilowych emocji, z takim nastawieniem wracałam do domu, gdy się żegnałyśmy usłyszałam niech się dzieje. I działo się, wszystko, o czym myślałam, bez mojego udziału, trudu i wysiłku, tak  po prostu, zmieniło się coś wewnątrz mnie, więc i mój świat, otoczenie potrzebowało zmiany, już nie wszystko do mnie pasowało. Nie mówię, że był to cudowny czas, ale bardzo ważny etap, który wiele mi uświadomił, wiele dostrzegłam i doceniłam.
 

Ustawienia rodzinne metodą Berta Hellingera

Uczestniczenie w takich ustawieniach jest niezwykłym przeżyciem. Poza wszystkim, co jest trudne do zrozumienia na poziomie umysłu, ustawienia są pomostem między wiedzą, a tajemnicą życia i duszy. W ustawieniach uczestniczy cała grupa, oczywiście tylko chętni. Uczy to szacunku dla tajemnicy każdego uczestniczącego, szczególnie na poziomie duchowym. Pozwala nam zrozumieć i uporządkować więzy rodzinne teraz i w przeszłości, zobaczyć szerzej nasze miejsce w życiu i daje możliwość świadomego wpływania na własne życie. Nie istnieje chyba, żaden środek przekazu tego, co dzieje się na poziomie naszego pola energetycznego. Niezwykłe historie ujawniały się w trakcie. Często rodzinne relacje, wyglądają, ku naszemu zdumieniu zupełnie inaczej niż my je widzimy, inaczej zaczynamy patrzeć na partnera, rodziców. Ustawienia pozwalają zrezygnować z pisania scenariusza naszego życia, a spojrzeć na nie, bez własnej interpretacji. Czasami ujawnia się…, że jesteśmy chorzy, – bo chcemy, a w trakcie ustawień dostrzegamy, że to my sami uganiamy się za chorobą, i nie mieliśmy o tym pojęcia. Taki wgląd, wiele zmienia np. możemy pozwolić sobie na życie w zdrowiu, szczęściu i miłości, jeśli tylko dostrzeżemy to, co dla nas ważnego się ujawniło.
 

Odpinanie wzorców

 
Niezwykłym doświadczeniem dla mnie i grupy było rozpoznawanie własnych wzorców, z części z nich nie zdawaliśmy sobie sprawy i nie byliśmy ich świadomi. Tu duża rola Małgosi, która pomagała nam dotrzeć do nich. Gdy już wiadomo było, jakie wzorce kierowały każdym z uczestników, mogliśmy przystąpić do pracy. Przed każdą pracą zawsze łączymy się z energiami Najwyższego Duchowego Dobra, Harmonii i Życia, prosimy Istoty Duchowe o inspirację, przewodnictwo i prowadzenie w procesie odczynienia. Stoimy swobodnie, zamykamy oczy i zaglądamy do swojego wnętrza prowadzeni przez Małgosię. Kontaktujemy się ze swoimi emocjami związanymi z konkretnym wzorcem i odczuciami w ciele. Powtarzamy słowa za Małgosią  i uwalniamy wzorzec poprzez oddech. Już samo uświadomienie sobie pewnych obciążających nas wzorców jest głębokim przeżyciem, niektórzy płaczą, inni czują się tak słabi, że muszą usiąść, przez nasze ciała płyną wibracje nie tylko nasze, ale naszych przodków, oddech w tym przypadku nie zawsze płynie łatwo (to nie tylko moje doświadczenie). Czasami czujemy opór, bunt i wszystkie uczucia na raz. Jedno jest pewne, że jest to proces, który dzieje się na poziomie wszystkich ciał i dotyka naszych ciał, umysłu i duszy. Uzdrowienie na poziomie źródła przyczyny przynosi natychmiastową ulgę. W czasie takiej pracy każdy z nas potrzebuje otworzyć się i zaufać sile wyższej niż my sami, a wiele się zmienia dla nas. Najczęściej powtarzające się wzorce, to bark wiary w siebie, lęki np. przed zmianą, uzależnienia od partnera, rodziców, dzieci, cierpienie, manipulacja itd…
 

Gra Satori- na wiosennych warsztatach

 
 
 
To element Radykalnego Wybaczania, który uświadamiał nam poprzez grę i formę zabawy, gdzie i w jakim miejscu znajdujemy się w życiu. Pozwolił też zrozumieć przeszłość. Okazało się, że jest to głęboka praca nad sobą i wiele odkrywa, a my stajemy w obliczu prawdy docierając do miejsc, o których już dawno zapomnieliśmy. Nie jesteśmy też w stanie ukryć się. W tej grze na pewno nie zostaniemy pominięci i nie wtopimy się w grupę, dotrzemy do siebie i zrozumiemy samych siebie. Poprzez grę, wybaczamy przeszłość i dzięki temu dokonuje się zmiana w życiu każdego z nas. Gra pomaga skutecznie wybaczyć krzywdy, których doznaliśmy w przeszłości. Jest ona oparta na metodzie, Tippinga (Radykalne Wybaczanie), ale nie wymaga znajomości tego procesu. Gracze uchwycą jego sens z pomocą trenera prowadzącego grę. Gra pokazuje, w którym miejscu mamy zablokowaną energię, odsłania negatywne przekonania, których sobie nawet nie uświadamiamy i symbolicznie przeprowadza każdego przez 5 etapów radykalnego wybaczania. Często „czyścimy” tak wiele, że zdarzają się cuda: ktoś po latach niespodziewanie się odzywa, dostajemy propozycję ciekawej pracy, o której od dawna marzyliśmy,  a problemy niemal same się rozwiązują. Dzięki grze możemy spojrzeć na nasze problemy z duchowego punktu widzenia, co ułatwia nam wyjście z krainy ofiar i pomaga uwolnić się od bagażu cierpienia. Tradycyjne wybaczanie opiera się na przywiązaniu do koncepcji występowania ofiary i sprawcy. Radykalne Wybaczanie uznaje, że życiowe sytuacje zdarzają się nie nam, ale dla nas. Nie musimy przy tym rozumieć, „dlaczego” ani „jak” to się dzieje. Gdy osiągamy gotowość przyjęcia możliwości, że wszystkie wydarzenia i sytuacje mają sens, oraz są wyrazem Boskiego porządku zostajemy uwolnieni od naszego bólu. Wystarczy do tego samo otwarcie się na taką ewentualność. Kiedy to czynimy, zdarzają się cuda i stajemy się wolni? Niezwykła moc radykalnego wybaczania może być doświadczana na wiele sposobów, jednak Gra Satori jest z pewnością najmniej stresującą i najbardziej „zabawną” formą doznania jej oddziaływania. Zdumiewające, że udział w tej grze rzeczywiście umożliwia wybaczenie samemu sobie oraz innym ludziom. Po zakończeniu gry odczuwamy ulgę oraz doznajemy zupełnie nowego wymiaru wolności i wewnętrznego spokoju.
 

Cyfrologia

Podczas warsztatów, mogliśmy cyfrologicznie, sprawdzić czy pasujemy lub pasowaliśmy do siebie z partnerem, jakie są nasze charaktery i preferencje. Wyniki czasem były dla nas zaskoczeniem.
 
 

TAPPING –EFT –jesienne warsztaty

Technika wolności emocjonalnej, to metoda dla mnie nie do przejścia, a pozwala świadomie wpływać na własne emocje i życie. Poprzez tą metodę uwalniamy nieprzyjemne doznania, bloki emocjonalne, niepożądane reakcje ograniczające przekonania. Tapping jest doskonałą metodą na podniesienie, jakości, w każdym obszarze naszego życia; związków, zdrowia, kariery, zdolności uczenia się, pomyślności i rozwoju duchowego. Podczas sesji tappingu delikatnie uderzamy palcami w odpowiednie punkty na ciele, jednocześnie wypowiadając specjalnie sformułowane uwolnienie poprzez akceptację i energię miłości od traum i trudnych sytuacji z całego życia. Oczyszczenie podświadomości w ten, czy inny sposób otwiera przestrzeń dla własnych pragnień. Tapping jest najprostszą i najbardziej praktyczną metodą pomagającą wykorzystać własną inteligencję wewnętrzną. Poprzez opukiwania, które łączy ciało z umysłem i duchem, doświadczamy całkowitego spokoju wewnętrznego i uczymy się zarządzać emocjami.
Dodatkowym doświadczeniem na tych warsztatach była praca na powietrzu i w otoczeniu wspaniałej natury.
 

Wiosenne warsztaty  10-13.04.2010

To już mój świadomy wyjazd, choć na Cud Miłości przyjechałam niespodziewanie, ponieważ głównym moim planem były warsztaty Vedic Art,
 
 
 
zupełnie odwrotnie niż na jesieni. Teraz jednak była to świadoma decyzja i byłam niezwykle ciekawa, jaki odbiór i jakie samopoczucie będzie mi towarzyszyło, jak odnajdę się w grupie z nowymi uczestnikami. Przecież pracowałam nad sobą od jesieni, okazało się, że nie ja jedna. Danusia, Mariola, Iwona i Mirek też już mieli za sobą inne warsztaty, a Marzena zajmowała się runami i horoskopem. Grupa niezwykła, choć to mnie nie dziwiło. Wiele się dzieje, kiedy w jednym miejscu znajduje się kilkanaście osób, które w sposób naturalny potrzebują się otworzyć, jeśli chcą wykorzystać ten czas w maksymalny sposób dla siebie. Pojawiła się tylko jedna mała zmiana, nie wszyscy uczestnicy  byli mi nieznani. Z Iwonką spotkałyśmy się na poprzednich warsztatach, Cud Miłości i Vedic Art. Teraz, zobaczyłam ją w zupełnie innej energii, bardziej otwartą i radosną. Doszłyśmy do wniosku, iż każde warsztaty są inne, mimo tego samego założenia. Energii grupy przecież nie da się przewidzieć i zaplanować, a tematy, z którymi borykają się uczestnicy zawsze są inne, – ja teraz też byłam w zupełnie innym miejscu w życiu. Warto, więc korzystać w miarę możliwości i uczestniczyć w takich wyjazdach, to zawsze nowe niepowtarzalne doświadczenie, inspirujące i dostarczające dużej dawki energii. To wspaniała możliwość, by odpocząć, nabrać dystansu i zyskać nową perspektywę, co do siebie i swojego życia. Mimo, że trudno się rozstać i wrócić do domu, do obowiązków i pracy, ja zawsze czułam pozytywny wpływ na moją codzienność przez długi czas. Zachęcam i polecam, to czas, który jest tylko nasz i służy naszemu rozwojowi wpływa na nasze wnętrze. Jeśli my czujemy się szczęśliwi i spełnieni, nasi bliscy również mają się lepiej.
W naszej grupie był jeden rodzynek, wypada mu podziękować za wytrwałość i znoszenie naszej kobiecej gadatliwości. Mężczyźni są jednak bardziej rzeczowi i zwięźli i chyba mniej analityczni. Relację w tej grupie były wyjątkowe, spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Wynikało to chyba z potrzeby wszystkich uczestników, dobrze się poznaliśmy i bardzo wiele każdy z nas dla siebie wyniósł z tego warsztatu. Zajęcia przeciągały się do późnych godzin wieczornych, jakoś nie mogliśmy się ze sobą rozstać. Były oczywiście ćwiczenia, pisaliśmy, rysowaliśmy były medytacje. Uświadamialiśmy sobie, dzięki Małgosi, jakie wzorce nam towarzyszą i w jaki sposób nas ograniczają. Mieliśmy zajęcia na powietrzu, odpinanie wzorców w wiosenny  dzień w otoczeniu przepięknego lasu, wszystko miało zupełnie inny wymiar. Niezwykła medytacja, gdzie słońce jak na zamówienie dostarczało niesamowitych wrażeń i dodatkowych bodźców.
Ustawienia też, były bardzo głębokie i chociaż uczestniczyłam w ustawieniach nie po raz pierwszy, teraz jednak byłam pod ogromnym wrażeniem. Z szacunku dla tajemnicy każdego uczestniczącego nie będę opisywać szczegółów. Byliśmy, jako grupa ze sobą bardzo otwarci i Małgosia wybrała odpowiedni moment, kiedy byliśmy gotowi na ustawienia, nie wyczuwało się żadnych ograniczeń, co przełożyło się na ujawnienie, zrozumienie i wyjaśnienie wielu tajemnic rodzinnych, niejasności w relacjach, poznanie własnych słabości, emocji, ograniczeń. Po raz pierwszy widziałam, że to, czego nie chcemy w naszym życiu, co nas ogranicza, trzymamy na siłę, a wręcz, gdy problem chce odejść, uganiamy się za nim. Zrozumienie daje możliwość świadomego wpływu na własne życie.Gra Satori to nowy element warsztatów z zakresu radykalnego wybaczania, uczy prawdy, zdejmujemy maski i spotykamy samych siebie.
Do gry usiedliśmy całą grupą, nie dało się uciekać, wychodzić. Gra polega na tym, że każdy z nas ma tyle czasu ile potrzebuje, dochodzimy do satori w swoim tempie, przerabiając powoli to, co w naszym życiu wymaga uwolnienia, zrozumienia i wybaczenia. Grę kończymy dopiero, gdy ostatni z nas dotrze do satori, -satori to przebudzenie. Zaczynamy grę losując kontekst, w którym gramy i zdarzenie w naszym życiu, mamy czas żeby nad tym się zastanowić, jeśli się nie zgadzamy z tym, co wylosowaliśmy losujemy raz jeszcze, jest to jedyny moment, kiedy z pozycji ofiary opowiadamy swoją historię i gra się zaczyna. Jeśli wewnętrznie chcieliśmy ominąć nieco, bądź  nie byliśmy gotowi na konfrontacje z naszym problemem, gra wracała nas do początku, do krainy ofiar, aż czuliśmy się gotowi na pokonanie następnych wrót świadomości. Wyłaniały się nieoczekiwane, zapomniane przez nas sytuacje, relacje, problemy, uświadamialiśmy sobie, do kogo mamy żal i komu nie wybaczyliśmy, choć często wydawało się, że pewne sytuacje mamy już za sobą. Nasz gra trwała do drugiej, a może trzeciej w nocy, sama już nie wiem. Czas nie miał tu znaczenia, byliśmy TU I TERAZ, były emocje, łzy i oczyszczenie. Gra zaplanowana była po drugim dniu warsztatów i myślę, że była przełomowa, dla otwartości i integracji naszej grupy. Podczas tej gry, każdy z nas stał się sobą, nie było sensu już niczego udawać.
Tej nocy napisaliśmy liścik z prośbą o przesunięcie śniadania na późniejszą godzinę. I tak się stało, w Łosiowisku wszystko jest możliwe. Czuliśmy się tu jak w domu, co nie było bez znaczenia dla naszej wewnętrznej pracy.
Nie bez znaczenia, były wspólne posiłki, to był czas, aby poznać się poza warsztatową pracą, poznać historię Łosiowiska, i dowiedzieć się więcej o miejscu, w którym spędzaliśmy czas, u źródła. Podczas posiłków w miarę możliwości towarzyszyli nam gospodarze i właściciele ośrodka Kasia i Darek, którzy mieszkają w tym miejscu od dwudziesty paru lat, więc są kopalnią wiedzy. Kuchnia wegetariańska, przepyszna, w czym byliśmy wyjątkowo zgodni, domowe pierogi,  cisto drożdżowe rozpieszczało nas w przerwach zajęć, naprawdę niechętnie odchodziliśmy od stołu. To, że można odżywiać się bez mięsa było jak dodatkowe warsztaty dla mnie. Przyjechałam z przekonaniem, że mięso jest głównym elementem posiłków. Przekonałam się, że można świetnie przygotować smaczne posiłki warzywne. Gorące podziękowania za te dodatkowe doznania smakowe i estetyczne.
 
 
 
Czas warsztatów zbiegł się z katastrofą prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010r. o 9 rano dowiedzieliśmy się o katastrofie, a o godzinie 10 rozpoczynały się zajęcia. Byliśmy w miejscu, gdzie w mniejszym stopniu docierały do nas wiadomości, nie uczestniczyliśmy w rozmowach na ten temat, co pozwoliło nam zrozumieć, odebrać i przeżyć tę tragedię na poziomie osobistym nie poddając się interpretacjom medialnym, politycznym i społecznym. Małgosia zasugerowała nam taką opcję. W niedziele o 11 tej w dniu pogrzebu, usiedliśmy w kręgu do medytacji pojednania i miłości łącząc się w miłości, z tymi, którzy tak jak my rozumieliśmy, że tylko pojednanie i zgoda na to co jest, jest uzdrawiające.