Mam dwóch synów. Są świetni wspaniali, kocham ich. Jednak ich całe życie było trudne. Dzieciństwo, młodość i teraźniejszość spędzili w przemocy w domu, awanturach i agresji.
Teraz już są samodzielni, ale ciągle zamieszkują pod jednym dachem z ojcem tyranem i z tym piętnem z przeszłości.
Ja wreszcie po 25 latach takiego życia wyprowadziłam się z domu i rozwiodłam. Mam spokój, co dla mnie jest najważniejsze, a oni?
Mam dwóch synów. Są świetni wspaniali, kocham ich. Jednak ich całe życie było trudne. Dzieciństwo, młodość i teraźniejszość spędzili w przemocy w domu, awanturach i agresji.
Teraz już są samodzielni, ale ciągle zamieszkują pod jednym dachem z ojcem tyranem i z tym piętnem z przeszłości.
Ja wreszcie po 25 latach takiego życia wyprowadziłam się z domu i rozwiodłam. Mam spokój, co dla mnie jest najważniejsze, a oni?
Widzę, że bardzo cierpią z tego powodu, mają niskie poczucie własnej wartości, nie cenią siebie, a ich dziewczyny zachowują się w stosunku do nich tak ja były mąż do mnie, lekceważą ich, poniżają, a i oni ich też nie szanują jak trzeba.
Chce im pomóc, żeby znaleźli lepsza pracę, inaczej żyli ze swymi dziewczynami, lepiej myśleli o sobie, rozwijali się. Ja pracuję nad sobą od lat i z każdym miesiącem żyje mi się lepiej. Chcę, że u nich też nastąpił rozwój.
Co i jak robić? Proszę poradź mi. Elżbieta
Witaj Elżbieta!
Przede wszystkim musisz sobie zdać sprawę, że na wychowywanie synów już za późno. Dzieci uczą się poprzez obserwacje i naśladowanie. W związku z tym nauczyli się tego, co widzieli w domu i najbliższym otoczeniu. Nic dziwnego, że zainteresowali się dziewczynami, które mają podobny wzorzec zachowań, komunikacji i wartości.
Od Ciebie nauczyli się, że mogą taki wzorzec przerwać i odmienić swoje życie, wyjść z syndromu ofiary, odnaleźć spokój i harmonię w sobie.
Widzą też korzystne zmiany w Tobie i to jest dla nich najlepsza nauka i motywacja do pracy nad sobą. Być może konieczny jest proces terapii, usuwanie rodzinnych wzorców, nauka asertywnych zachowań, rozwijanie świadomości, ale to oni muszą chcieć dokonać tej przemiany.
Twoja rola teraz to:
Wspieranie ich własnej drogi rozwoju, wiara w ich mądrość, akceptacja tego, kim są, co robią i jak żyją i jednoczesne pokazywanie im zachowań innych niż doświadczali w dzieciństwie, rozmów z poziomu miłości i pokoju, zachowań zgodnych z sobą i określenia własnych granic.
Proponuję żebyś przeczytała moją książkę Dotyk serca – droga do poznania siebie, znajdziesz w niej liczne wskazówki postępowania. Poinformuj ich też o warsztatach dla młodych ludzi, którzy wkraczają dopiero w życie i uczą się jak być szczęśliwie razem. Potrzebują wziąć odpowiedzialność za swoje życie i relacje ze swoimi partnerkami.
Najważniejsze przestań się o nich MARTWIĆ, bo jak samo słowo mówi, czynisz ich MARTWYMI, uzależnionymi od Ciebie i niezdolnymi do samodzielnego życia.
Wierz w nich, dostrzegaj ich potencjał, chwal, mów o tym i podziwiaj. Kochaj i zasilaj tą niewyobrażalnie silną energią miłości matki, która popłynie szerokim nurtem do ich serc i w ten sposób proces uzdrawiania i wzrostu będzie dla nich łatwiejszy.
Zrezygnuj sama z poczucia niższość i wzorca ofiary, a zdziwisz się jak szybko synowie zrobią postępy.
Z miłością Małgosia