Witaj,

Śniło mi się dziś, że pisałam do Ciebie, choć jeszcze się nie spotkałyśmy.
Mam na imię Agnieszka, w grudniu skończę 27 lat i dziwnie,że w tym czasie,
bezpośrednio przed Smoleńskiem, jak i po, temat przebaczenia pojawił się w mojej rodzinie.
Kilka tygodni temu moja mama przestała ze mną rozmawiać nie wyjaśniając czemu.

 

Byś zrozumiała sytuację w jakiej jesteśmy, opiszę ją krótko: w listopadzie zeszłego roku, ogromnym wysiłkiem organizacyjnym i finansowym sprowadziłam ją z małego miasta do Szczecina, gdzie sama mieszkam od kilku lat. Mama jest starsza osobą, ma 67 lat, całe życie była sama, rozstali się z ojcem, jak byłam bardzo malutka. Od tego czasu nie związała  się z nikim, poza mną.
Nasz związek był zawsze silny, ale nie w zdrowym znaczeniu tego słowa. Byłam jedynaczką, wychowywaną tylko przez mamę, dzieckiem, które było nienawidzone przez rówieśników bo dobrze się uczyło. Mama podsycała we mnie to uczucie wyjątkowości ucząc mnie, że jestem lepsza od innych. W końcu uciekłam. W wieku 19 lat na studia – najdalej jak mogłam – do Szczecina.
Mijały lata, nasze kontakty wyglądały tak, że przyjeżdżałam do domu raz na jakiś czas i wtedy moja matka, która normalnie żyła bardzo skromnie, nagle dostawała szaleństwa, gotując wystawne obiady i kupując mi mnóstwo rzeczy. Bardzo mnie to stresowało. Dwa lata temu skończyłam studia, dostałam pracę i wtedy pojawiła się możliwość zamiany mieszkania z naszej miejscowości na Szczecin. Cud? Nie wierze w przypadki. Czułam że POWINNAM to zrobić, że w jakimś sensie to mój obowiązek, by nie zostawiać jej samej na starość.
Mimo, że był to dla mnie i mojego chłopaka ogromny wysiłek, głównie finansowy, wzięliśmy pożyczkę na sporą kwotę, która pokryła odstępne i kaucję za mieszkanie.
Mama sama nigdy nie byłaby w stanie zdobyć takich pieniędzy. Umówiliśmy się wtedy z nią, że jeśli będziemy w trudnej sytuacji, będziemy mogli z nią zamieszkać.
Niedługo później zrezygnowałam z mojej toksycznej pracy i zdecydowałam się rozpocząć własną działalność(nota bene skierowaną do kobiet) . Na początku roku, w związku z pogorszeniem sytuacji finansowej,  przenieśliśmy się do mieszkania mamy i wszystko było dobrze przez pierwsze dwa tygodnie. Kolejne miesiące, aż do teraz to czas ciągłych kłótni, awantur, wzajemnej złości – z obu stron, do tego doszedł „wypadek” – mama złamała rękę co pogorszyło jej stan psychiczny i nasze relacje jeszcze bardziej.. Co gorsze, bez większego powodu, po prostu nagle okazało się że my jej przeszkadzamy, wszystko jej przeszkadza. Powiedziała mi raz, że nie podoba jej się to co stało się ze mną przez te 8 lat od wyprowadzki z domu, i wydaje mi się, że ona całkowicie nie akceptuje tego kim jestem teraz. Podejmowaliśmy z chłopakiem próby normalnej rozmowy z mamą, ale nagle okazało się że nie chce z nami rozmawiać, że owszem jest zła, ale nie zamierza powiedzieć nam dlaczego .We mnie wzbudza to cały, ukrywany przez lata gniew na nią – za to, że wymagała za dużo, że izolowała mnie od kolegów, że nie miałam kontaktu z ojcem, że ciągle musiałam coś udowadniać. Wielkanocy nie obchodziliśmy. a po Wielkanocy powiedziała nam że mamy się wynosić i nie siedzieć jej na garnuszku. Cała ta sytuacja bardzo mnie boli, zdecydowaliśmy, że sie wyprowadzimy, mimo, że wiąże się to z jeszcze większymi problemami finansowymi. Nie chciałabym jednak po prostu sie wyprowadzić  i całkiem zerwać kontakt. Wierzę, że ta sytuacja przyszła do nas z jakiegoś ważnego powodu, bo ten sam wzorzec (córka kłócąca się z matka i zrywająca z nią stosunki nie wiadomo czemu) pojawia się już w drugim pokoleniu(moja mama z babcią też nie utrzymują kontaktu). Chciałabym zrobić choćby coś dla siebie, żeby uzdrowić siebie w tej sytuacji, bo podejrzewam, że mama nie podejmie współpracy. Może jeśli pomogę sobie, pomogę też innym dookoła. Szukam dla siebie terapeuty, by w końcu zrozumieć i uwolnić to co jest do uwolnienia, ale nie jest łatwo znaleźć kogoś w ramach NFZ, bo na płatne porady teraz mnie nie stać. Napisałam do Ciebie, bo może jako ktoś zupełnie obcy popatrzysz na tą sytuacje i dostrzeżesz w niej coś, czego ja nie widzę.
Jeśli znajdziesz czas na lekturę tego maila, będę wdzięczna.
Agnieszka

Agnieszko!

Widzę to tak. W tym, co piszesz wiele jest racji, ale to nie o to chodzi, żeby mieć rację czy znaleźć winnego. Przestrzegam Cię przed obwinieniem i ocenieniem kogokolwiek za stan, który jest dziś. Wyraźnie można zauważyć, że wzorzec zerwanych relacji między córką, a matką nie został rozwiązany przez Twoją babcię i mamę i przeniósł się na  Ciebie. Jeśli Ty tego nie zmienisz sytuacja powtórzy się z Twoimi  dziećmi. Jeśli jest możliwe, dowiedz się, jaka była przyczyna zerwania kontaktów przez mamę i babcię.( Myślę, że one w tym gniewie tak się zacietrzewiły, że nie znają powodu), ale Ty patrz pomiędzy tym, co chcą Ci powiedzieć, tam tkwi sedno. Popytaj krewnych, obie panie, i wyłoni Ci się przyczyna. Pewnie jeszcze powierzchowna, ale jak się otworzysz, poszukasz w dalszej generacji, to zrozumienie przyjdzie do Ciebie.To, co potrzebujesz zrobić to wybaczyć sobie, żal do mamy, złość na nią , na siebie i wszystkie z tym połączone uczucia. Zrób to uwolnienie i wybaczenie całym swym otwartym sercem, zrób to głęboko, najbardziej jak potrafisz. Poproś Ducha Świętego o odczynienie i pomoc w wybaczeniu na poziomie źródła przyczyny wybaczając wszystkim, aż do 4 pokolenia wstecz. Tylko na  poziomie przyczyny nastąpi  uzdrowienie i to  poprzez miłość, pełną akceptację i zgodę. Tam potrzebujesz dotrzeć, zadając sobie ciągle pytanie, co było powodem? Może ktoś z Twoich przodków nienawidził kogoś z rodziny, może zazdrościł lub miał ustawiczne pretensje, może wyrzekł się miłości z ” ważnych względów”, a może za tym ukryta jest jakaś tajemnica? Teraz plon takich postaw  Ty zbierasz. Bezwzględnie potrzebujesz przerwać  ten ciąg z miłością  bez obwinienia kogokolwiek.

Mogę Ci pomóc w odpinaniu wzorców, ale czuję, że potrzebujesz zrobić to sama. A co z ojcem? Czy masz już z nim kontakt? Jeśli nie, to rozważ taką możliwość. 

Napisz jak sobie poradziłaś?  To będzie wspaniała nauka dla nas wszystkich. Pomyślności  Ci życzę.

Z miłością Małgosia