Na początku był chaos – w wersji oficjalnej, lecz moja historia jest inna…
… na początku był niesamowity ciężar głowy. Nie, to nie po imprezie. To był środek dnia. A raczej popołudnie. Zwykłe popołudnie zwykłego dnia. A ja byłem zwykłym facetem w średnim wieku, który za szybko odszedł w niekończącą się podróż. Za szybko…?


Po zrobieniu zakupów w świątyni XXI wieku, w super-hiper markecie, ruszyłem w stronę domu. Droga była zwykła, polska, z dużą ilością dziur, od dawna nieremontowana. Do mego schronienia, „świeżo” wybudowanego domu, miałem około 20 minut drogi. Czekała tam na mnie, żona.

Jak zwykle?


Nie, akurat wtedy wyjątkowo. Postanowiliśmy naprawić nasz związek – już dawno zaczął się sypać jak babka piaskowa zrobiona rączkami dziecka w piaskownicy. Po wielu latach bezsensownych kłótni i awantur przetykanych miesiącami milczenia, w końcu zmądrzeliśmy na tyle, by zacząć dialog. Jednak… już się jego nie doczekaliśmy.


Ruszyłem w stronę domu. Ruszyłem z zakupami zapakowanymi w potwory z nowej ery – plastikowe torebki oraz z olbrzymią ilością ciężkich myśli w głowie. Tak, myśli mogą być ciężkie. Gdy w twojej głowie nie ma już wolnej przestrzeni, gdy nawet najmniejszy zakamarek umysłu jest obładowany myślami natury egzystencjalnej w tonie ‘czy to wszystko ma sens?’, to wtedy można poczuć ich wagę…A potrafią ważyć dużo.


1 Bardzo dużo. Nawet tyle, by zaważyć na życiu…


Nie zauważyłem, kiedy. Nie zauważyłem, kto i co. Zaledwie część mojej uwagi była skupiona na drodze, pozostałą skierowałem na szukanie w niesamowitym bałaganie na siedzeniu po stronie pasażera płyty Vana Morrisona. Nagle usłyszałem przeraźliwy huk i równocześnie poczułem piekielny ból w klatce piersiowej, który błyskawicznie rozszedł się po całym ciele. A później… nie czułem już nic. Nawet swego ciała. I nic nie widziałem. Tylko od czasu do czasu dochodziły do mnie przytłumione głosy. Wśród nich były krzyki jakiejś kobiety, pisk samochodowych opon, chyba też i sygnał karetki pogotowia, od czasu do czasu znerwicowane „kurwa”, odgłos obijanych od siebie metalowych narzędzi…Szpital?


Nagle… nie czułem już nic – tak jak i wcześniej. Za to już wszystko widziałem. I słyszałem, ale… z zupełnie innej perspektywy niż mógłbym kiedykolwiek przypuszczać, gdyż… widziałem siebie z góry. A właściwie to nigdy bym siebie nie poznał – całe ciało było we krwi, twarz zmasakrowana – gdyby nie uczucie, że to właśnie ja, a raczej – moje ciało, które do tej pory „użytkowałem”.


Ja, świadomością, dziwnym zbiegiem okoliczności, byłem gdzie indziej -„fruwałem” pod sufitem! „Z góry” widziałem trzy kobiety w białych (i trochę czerwonych od krwi) fartuchach, które z olbrzymim niepokojem podawały dziwne, metalowe narzędzia dwóm, niezwykle znerwicowanym lekarzom.
Czy to mnie przerażało?

Hmm, początkowo byłem, jak to się mówi w ziemskim świecie, oszołomiony, lecz w chwilę później…
…poczułem ciepło. Wraz z nim pojawiło się Uczucie. Było to Uczucie piękne, wielkie, nieziemskie. Nigdy dotąd czegoś takiego nie doświadczyłem. Nawet chwile, gdy trzymałem w objęciach ukochaną kobietę, są zaledwie namiastką Uczucia. Czułem, że jestem olbrzymią siłą wypełniającą niemalże każdy zakątek Wszechświata, lecz jednocześnie byłem pewien, że istnieje jeszcze Siła „większa” ode mnie, potężniejsza i mocniejsza. Ale nie obawiałem się jej – wręcz przeciwnie.


2 Darzyłem ją olbrzymią Miłością, czystą, krystaliczną, wolną od ograniczeń – tak, jak ona mnie. Czułem przy tym Wolność. To ja byłem tą Wolnością


Ze stanu nirwany wyrwały mnie głosy:
– Ech, pospieszyło mu się…
– Nie on pierwszy i pewnie nie ostatni.
Wtedy powoli zacząłem sobie uświadamiać – czy to jest… śmierć kliniczna? Ja -oddzielony od ciała, nieczujący bólu, ale… jeśli tak, to, dlaczego ciągle widzę salę szpitalną? I gdzie u licha tunel i światło?
– Zapomnij o świetle – usłyszałem – Jesteś u wejścia do tunelu, ale przez jakiś czas światła nie będzie – mamy awarię.


– ???


– Później wszystko stanie się jasne – nawet fizycznie…, ale póki co, przejdźmy do spraw zasadniczych. Otóż, zanim wyjaśnię, kim jestem, co tu robię i co ty tu robisz, zanim pójdziemy dalej, jeśli w ogóle w tym momencie pójdziemy dalej, jesteś zobowiązany do udzielenia odpowiedzi na moje pytanie. Nie będę owijać w bawełnę, choć mamy jeszcze sporo czasu zanim usuną awarię, więc mogę trochę poowijać… Jak już zauważyłeś, uwolniłeś się ze swego ciała fizycznego. Trochę za szybko, co prawda, ale ty nigdy nie byłeś zbyt cierpliwy… Stoisz u progu Zaświatów, ale jeszcze do nich nie wstąpiłeś. Masz szansę powrócić na Ziemię. Twoje ciało, co prawda będzie potrzebowało dużo czasu zanim znowu będzie w pełni sprawne, ale możesz jeszcze wrócić.


Nikogo nie widziałem. Słyszałem tylko głos mówiący o rzeczach dziwnych, lecz zarazem niezmiernie ważnych i… chyba już kiedyś coś podobnego słyszałem…Przypomniałem siłę Uczucia, którego doświadczyłem tuż po wyjściu z ciała – w tej chwili było ono dużo słabsze, lecz na tyle mocne, bym bez wahania odpowiedział:
– Idę z tobą.
– Ech… Jesteś tego pewien?
– Zdecydowanie. Idę z tobą.


3 Skoro tak…


W tym momencie usłyszałem jednostajny dźwięk jednego ze szpitalnych urządzeń na sali i… wszystko zniknęło. Powróciła za to intensywność błogiego Uczucia. Znów byłem … wolny. I bezgraniczn
ie kochany. I bezpieczny. Wokół panowała ciemność. Była to cudna głębia Wszechświata. Absolutny spokój, absolutna harmonia. A przede mną… dwie niematerialne istoty, których „ciała” stanowiło subtelne, delikatne, czyste, krystalicznie czyste światło. Nie miały one ani rąk, ani nóg, ani głów – były one po prostu światłem.
A ja sam… okryłem, że… jestem do nich podobny!
– To jest właśnie Energia – poczułem w sobie myśl przesłaną z niezwykłym ciepłem, czyli, mówiąc językiem ziemskim, myśl przesłaną ze szczerym uśmiechem – Witaj w świecie Duszy i Wielkiego Ducha – A teraz czas wyjaśnić kim jesteśmy – poczułem kolejny przepływ ciepła – Moje imię to Joel, jestem twoim przewodnikiem duchowym.


-Przewodnik duchowy? – pomyślałem. Lecz moja myśl, nie była myślą „cichą”. Cokolwiek tworzyło się we mnie, w moim polu energii, w moim świetle, było słyszalne przez te dwie istoty. Jednak nie czułem, abym przez to stracił swoją „prywatność” – nawet bardzo mi się spodobał taki rodzaj komunikacji.
– Tak. Moim zadaniem jest przeprowadzenie ciebie do Zaświatów, twego Duchowego Domu. W tej chwili jeszcze nie możesz tam wstąpić. Dusza tuż po śmierci jest jeszcze zbyt mocno „nasiąknięta” zasadami ziemskiego życia.
Bezpośrednie przejście do Zaświatów byłoby dla Duszy zbyt wielkim szokiem, gdyż tam życie wygląda zupełnie inaczej… Dlatego najpierw stopniowo będziesz się oczyszczał, uwalniał z ziemskich uwarunkowań, po to, by powrócić do swego prawdziwego bytowania.


Szczerze mówiąc zbyt wiele z tego nie rozumiałem, jednak… w głębi czułem, że to, co mówi Joel, jest prawdą. Już wkrótce miałem okazję się przekonać, że nawet prawdą absolutną… 
– Istota, która mi towarzyszy, jest moim pomocnikiem i równocześnie opiekunem duchowym twojej żony. Tzn. twojej ziemskiej żony. Długo z nami


4 nie pobędzie – za chwilę, gdy przejdziemy przez tunel, powróci do swych zajęć, do twej żony.


Kinga… Moja droga…
– Bądź spokojny – usłyszałem od Joela – Ona jeszcze będzie miała szczęśliwe życie.
– Jak to? – oburzyłem się
– To przy mnie nie była szczęśliwa?
Gdyby mój przewodnik duchowy miał oczy, na pewno spojrzałby na mnie z politowaniem… Zaczęły mi się przypominać fragmenty naszego wspólnego życia… Okres narzeczeństwa, który zaczął się już w liceum, ślub, staranie się o dziecko…
– Sekundeczkę, ze wspomnieniami na razie się wstrzymaj – jeszcze przyjdzie na nie odpowiedni moment – łagodnie, acz stanowczo zaznaczył Joel – Póki co chciałbym przejść do kolejnych spraw. Czy jesteś gotowy?
– Cóż… chyba nie mam wyboru.
– Mylisz się – poczułem energię łagodnego uśmiechu Joel’a – tutaj zawsze masz wybór. Już wkrótce tego doświadczysz…
Umilkłem. Wczuwałem się we wszechobecną Miłość i czekałem na ciąg dalszy.
Joel i jego pomocnik obdarzyli mnie kolejnym energetycznym – nieziemskim uśmiechem.


– W pierwszej kolejności udamy się do Krainy Oczyszczenia i Długo Oczekiwanych Powrotów. Za chwilę poznasz to miejsce, a raczej – przypomnisz je sobie. Spędzimy tam wspólnie trochę czasu. Będzie to dla ciebie moment porzucania ziemskich, ograniczających przekonań i ewentualnej regeneracji systemu energetycznego. Tak… – Joel spojrzał na mnie okiem eksperta, dokonującego oceny mego stanu energetycznego – pozostał w tobie w kilku miejscach ślad po przeżytych w dzieciństwie traumach. Trzeba cię trochę „podreperować” – orzekł, po czym kontynuował już z większą swobodą i radością – Pamiętaj, że z Krainy Oczyszczenia jeszcze będziesz miał szansę powrócić na Ziemię, na krótką chwilę, oczywiście w formie „zwiewnej” – jak to określamy w naszych wszechświatowym żargonie. Być może zaistnieje w tobie potrzeba poinformowania tych bliskich, że żyjesz… A później, z Krainy Oczyszczenia i Długo Oczekiwanych Powrotów ruszymy dalej… Jednak naszym


5 pierwszym celem jest pozbycie się ziemskiego bagażu ciężkich myśli
w polu energetycznym oraz przypomnienie smaku Prawdziwej Wolności –
naturalnego stanu Duszy i Wielkiego Ducha.

Czy na ten moment masz jakieś pytania?


– Kiedy usuną awarię?
– Nie wymagaj ode mnie zbyt wiele – przewodnik duchowy sporo wie, lecz niestety nie wszystko. – Joel łagodnie się uśmiechnął. W tym momencie ciemność rozświetliło potężne, białe światło. Wraz z Joelem i jego pomocnikiem zwróciłem się w stronę Jasności.


***
I nagle niezwykły widok ukazał się mym oczom (choć i tak nie jest to najlepsze sformułowanie, gdyż oczu fizycznych już nie posiadam…) – na tle niesamowitej głębi Wszechświata ujrzałem niezwykłe barwy czegoś, co przypominało kule energii. Niektóre miały kształt idealnej kuli, inne były bardziej „jajowate”, a jeszcze inne zostały wyposażone w świetlisty „ogon”, który … chwilę później zanikał.
– ?
– Są to dusze, które dosłownie przed chwilą przybyły do Krainy Oczyszczenia i Długo Oczekiwanych Powrotów – zaczął Joel – Wrażenie świetlistego ogona powstaje, gdy dusza przybywa do Krainy z niebywałą prędkością. W związku z tym, że od niedawna został oddany do użytku Nowy Tunel, którego struktura energetyczna pozwala na osiąganie ponad-kosmicznych prędkości, to dosłownie co nanosekundę mamy te wspaniałe widoki – rzekł z zachwytem Joel, kierując swe eteryczne spojrzenie w stronę Nowego Tunelu. A widok był zaiste niezwykły – ze srebrnej bramy Tunelu, co chwilę „wyskakiwały” duszyska o najróżniejszych barwach i strukturach, za którymi na krótką chwilę ciągną się świetlisty ogon. Widok ten można porównać do wybuchu ziemskich fajerwerków.


6 Podczas gdy Joel z radością w sercu kontynuował obserwację nowo
przybyłych dusz

(jak się później przyznał jest to jego ulubione zajęcie w tzw. wolnej chwili), ja rozglądałem się wokół usiłując przypomnieć sobie skąd znam to miejsce… Zauważyłem, że przybywające dusze nie grupują się przypadkowo.
Dusze o tych samych barwach i strukturze pola energetycznego w tajemniczy sposób się przyciągają. O… na przykład dusze błękitne z przetyk
anymi gdzie niegdzie cieniutkimi energetycznymi złotymi niteczkami – jeszcze przed chwilą były zaledwie trzy, a po chwili z kilku stron Wszechświata przybyło siedem kolejnych. To niebywałe – jak bardzo oni są do siebie podobni!
– Tak, zgadza się – poczułem znajomy, przyjemny przepływ energii – wiedziałem już, że są to słowa Joel’a. – są to bliskie sobie dusze, które zrodziły się z myśli Stwórcy mniej więcej w tym samym czasie. Mają one za sobą wspólny okres dojrzewania, na najróżniejszych planetach. Teraz natomiast postanowiły wspólnie inkarnować na planecie Ziemi w celu dalszego rozwoju i procesu dojrzewania. I choć rodząc się na Ziemi tymczasowo tracą pamięć tego, kim naprawdę są, to bez większych problemów odnajdują się później na Ziemi – we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Na waszej planecie poznajecie się poprzez szczególnie piękne uczucie – uczucie bliskości oraz wrażenie, że skądś już się znacie, choć widzicie się dopiero pierwszy raz. Zazwyczaj dusze z tej samej grupy mają niezwykle podobne zainteresowania oraz cele życiowe. Często są to przyjaciele, choć oczywiście możecie odgrywać różne role w Teatrze Życia, np. rodzic-dziecko, wnuczek-babcia, uczeń-ulubiony nauczyciel szkolny, brat-siostra…


W nanosekundę później do grupy błękitnych ze „złotymi niteczkami” dołączyły jeszcze 3 inne, po czym cała grupa nagle zniknęła.
– Udali się do swego Duchowego Domu. Teraz będą omawiać ostatnie wcielenie – czego się nauczyli, co sprawiło im trudność, przed czym uciekali sądząc jako ludzie, że są zbyt słabi, by wykonać zadanie… Jednym słowem – podsumują, wyciągną wnioski i ruszą dalej. Podobnie jak i my za chwilę również ruszymy dalej.


7 Joel dał mi jeszcze moment – a ja z radością patrzyłem na widok zapierający dech w eterycznych piersiach – na widok ponownego spotkania jakże bliskich sobie dusz po wielu latach egzystencji w gęstej ziemskiej wibracji przesączonej iluzją strachu, bólu i rozłąki…

Teraz spotykają się ponownie. Uczucie radości z ponownego spotkania jest widoczne w postaci delikatnie różowo-zielonych błysków światła. „Za chwilę i my się spotkamy” – usłyszałem nagle w swym polu energetycznym. Spojrzałem na Joel’a, lecz tym razem nie ze zdziwieniem i prośbą o wyjaśnienie. Byłem pewien, że już wkrótce i ja spotkam dusze, z którymi doświadczaliśmy Siebie nawzajem w najróżniejszych zakątkach Wszechświata…
– Czy możemy jeszcze powrócić na chwilę na Ziemię? – zapytałem, wiedziony impulsem. Wiedziałem, że mam coś jeszcze do zrobienia, lecz tym razem z poziomu Nie-Fizycznego, z poziomu duszy.
– Oczywiście, zastanawiałem się, kiedy to zaproponujesz – uśmiechnął się Joel.
Rzuciłem ostatnie spojrzenie na Krainę Oczyszczenia i Długo Oczekiwanych powrotów, na przepiękne „błyski radości” i nagle… zapanowała ciemność. Przez 3 i ¾ nanosekundy miałem wrażenie jakbym był zawieszony w cudownie rozkosznej głębi Wszechświata – otulała mnie ciepła i przepełniona niebywałą Miłością energia Wszechświata, po czym znalazłem się wraz z Joel’em na Ziemi. Uczucie błogości i spokoju zdecydowanie zmalało – wkroczyliśmy w energetyczną otoczkę Ziemi, która niestety wibruje głównie ciężką energią strachu…- … gdyż ciągle jeszcze w ludzkich sercach mieszka dużo strachu – Joel smutno dokończył moją myśl.


Trafiliśmy do tego momentu czasoprzestrzeni, gdzie odbywał się pogrzeb mojego fizycznego ciała. Trumna nie była jeszcze zakopana pod ciężką pokrywą piachu. Wokół miejsca pochówku zgromadziła się najbliższa rodzina, kilku przyjaciół – tych prawdziwych oraz Kinga… Ksiądz wygłaszał coś o Królestwie Bożym, jednak to, co mnie najbardziej zaintrygowało, to fakt dlaczego oni wszyscy są tacy smutni? Przecież ja ŻYJĘ! Nie umarłem! Ja ŻYJĘ i miewam się fantastycznie – jest mi tak dobrze, jak nigdy dotąd na Ziemi! Tak bardzo


8 miałem ochotę im to przekazać, lecz jedyną istotą, która mnie słyszała był Joel… Spoglądał na mnie ze zrozumieniem i delikatnym śladem smutku – tak, on też pragnie z całego serca, eterycznego serca, by ludzie zrozumieli, że są czymś więcej niż tylko ciałem fizycznym, a śmierć nie jest końcem, lecz jedynie PRZEJŚCIEM do innego świata…

Nagle zobaczyłem swego 4-letniego bratanka, albo raczej to on zobaczył mnie. W jednej rączce trzymał złocisto-brązowy jesienny listek, a w drugiej malutki kamyczek – zdobycze z „wyprawy” między pobliskimi grobami. Posłał mi uśmiech – szczery, serdeczny, z cudownym niepełnym dziecięcym uzębieniem, po czym powrócił do dalszych poszukiwań ciekawych okazów kamyczków. On mnie zobaczył, chociaż on jeden… pomyślałem, a myśl ta stworzyła ogrom radości w mym ciele energetycznym. Kierowany tym uczuciem i nagłym impulsem zbliżyłem się do mej ziemskiej ukochanej, Kingi. Jej wzrok był skierowany w stronę trumny. Wzrok nieobecny, wypełniony smutkiem i ogromem żalu… Miałem ochotę ją objąć, jednak choćbym niewiadomo jak się starał, moja „zwiewna” forma nie pozwalała na to. „Kocham cię” pomyślałem.


„Kocham cię, kocham, kocham, kocham…”, skupiłem się na tej myśli, pozwalając, by dotarła do każdego zakamarka mej istoty. „Kocham…, ja żyję, jestem nieśmiertelny, jestem wieczny, wolny…, zobaczymy się jeszcze moja droga, kocham cię, kocham…”


– Ja ciebie też – usłyszałem nagle w myślach. Spojrzałem na Kingę. Jej wzrok był nadal skierowany w tę samą stronę, lecz tym razem pojawiły się w jej oczach malutkie, delikatne iskry radości, a na twarzy zawitał delikatny uśmiech.


Z zaskoczeniem i radością spojrzałem na Joel’a.
– Usłyszała cię sercem, gdyż zwróciłeś się do niej z Poziomu Miłości – wyjaśnił, chociaż dla mnie wszystko było jasne – Parę miesięcy zajmie jej pogodzenie się z twoim odejściem, pożegnanie smutku, żalu i bólu. Jednak, co najważniejsze, teraz w głębi serca wie, że nadal ISTNIEJESZ…
– Tak…


9 – Czas już wracać. Czeka nas ciąg dalszy Podróży w Nieznane.
„Kocham was” pomyślałem raz jeszcze kierując te słowa do wszystkich zebranych. Z oddali dobiegł nas je
szcze dźwięk kościelnych dzwonów,
bratanek pomachał nam na jesienno-złotym liściem na pożegnanie i ruszyliśmy w Nieznane-Znane.


© Copyright by Magdalena Mojsik & www.CzaryMary.pl 2008