Witam, zwracam się do Pani o pomoc.
W jaki sposób można by rozwikłać nękający mnie od lat problem
związany z brakiem przeżywania szczęścia, brakiem miłości do męża,
który bardzo się stara i obciążanie go w mojej psychice,
że przez niego jestem tak bardzo nieszczęśliwa.
Moje relacje z rodzicami były bardzo toksyczne, związali mnie ze sobą mentalnie, uniemożliwiali mi jakiekolwiek podejmowanie decyzji, zaś w przypadku zamążpójścia w szczególności. Stąd też moja decyzja wyjścia za mąż była zwykłą ucieczką, bardzo kosztowną emocjonalnie, tak na prawdę podjętą bez uczucia miłości, na zasadzie, że jakoś to będzie, ostatecznie się rozwiodę, aby udowodnić sobie i rodzicom, że mogę o sobie zadecydować. Tym bardziej, że wszystkie zmysły mówiły mi, żeby tego nie robić. I tak jest do dziś, przy czym są dzieci, które kochają nas oboje, mąż, który nie widzi możliwości życia bez rodziny i ja, która sobie z tym wszystkim nie jestem w stanie poradzić. I cały czas wracam do przeszłości samobiczując się, że tak postapiłam, a niezależnie cały czas myślę o moim byłym narzeczonym. Pozostaje on cały czas w mojej głowie. Bardzo chciał się ze mną związać, ale ja z obawy przed rodzicami, nie zgodziłam się na jego oświadczyny. Wtedy byłam o kilka lat młodsza i dlatego nie podjęłam pewnie walki, która miła miejsce później. Nie mogę się uspokoić, cały czas przeżywam wszystko w dalekiej przeszłości, co powoduje u mnie potworny stan emocjonalny.
Bardzo proszę o kontakt.
Anita
Witaj Anito!
Wprawdzie jesteśmy już umówione na odpinanie wzorców, ale odpowiem też innym osobom, które tak jak Ty skupiają się na przeszłości i marnują sobie życie. Anito, to co Cię wyzwoli z tej sytuacji to życie dniem dzisiejszym, tu i teraz i wzięcie 100% odpowiedzialności za nie, bez obwiniania kogokolwiek( siebie również). Gdybyś mogła postąpiłabyś inaczej. Tylko w teraźniejszości znajdziesz siłę i moc do podjęcia decyzji i zmiany.
No cóż, ucieczka zawsze kończy się tym, że jak nie Ciebie ktoś dogoni i złapie, to pędząc na oślep wpadniesz w swoje własne sidła. Wyciągnij wnioski z młodzieńczych błędów, żeby kolejny raz ich nie popełnić i przestań żyć iluzjami.
Póki co potrzebujesz zobaczyć problem, patrząc mu śmiało w oczy, mężowi i dzieciom też. Podjąć decyzję mając dobro wszystkich na uwadze, własne przede wszystkim. Jeśli Ty, jako matka jesteś nieszczęśliwa, to Twoje dzieci nie poznają szczęścia i podzielą Twój los. Jeśli żyjecie w kłamstwie i obłudzie to właśnie to doświadczenie wyniosą dzieci z Waszego domu rodzinnego.
Jeśli Twój mąż się od Ciebie uzależnił, a Ty masz w tym swój udział, to nie znaczy, że z tego powodu macie ze sobą być. Oboje musicie wyjść z uzależnienia i nauczyć się żyć samodzielnie, a nie wieszać na sobie wzajemnie, czy uszczęśliwiać na siłę.
Do związku potrzeba dwoje wolnych ludzi, którzy w takim samym stopniu są sobą zainteresowani. Tak samo jak nie sprawdza się strategia ucieczki, tak samo nie przynosi rezultatów kochanie za dwoje.
To co się sprawdzi to pokochanie siebie samej, tak naprawdę, jak najbliższą osobę. To spowoduje, że będziesz wiedziała, znała z osobistego doświadczenia, co to jest kochanie i będziesz mogła otoczyć tą miłością swoje dzieci i męża, podejmując z miłością najlepszą decyzję.
Jednocześnie i ustawicznie wybaczaj sobie wszystko, co czujesz, że „źle” zrobiłaś i to wszystko co Ci „inni uczynili” włączając w ten proces swoich najdalszych przodków. W ten sposób będziesz usuwała swoją karmę, a z czasem karmę rodu, aż oczyścisz swoje pole energetyczne i nastąpią korzystne zmiany dla Ciebie i całej rodziny. To jest praca na całe wcielenie i dla każdego z nas. Innej drogi nie ma.
Z miłością Małgosia .