Gdy pojawia się w życiu problem próbujemy go rozwiązać sami, albo udajemy, że nic złego się nie dzieje. W końcu, gdy nie następuje zmiana szukamy jednak specjalistów, żeby nam pomogli zobaczyć cały kontekst w prawdzie i przez to przejść. Wolelibyśmy, żeby ktoś zrobił „coś” za nas, by nie bolało tak bardzo i nie komplikowało życia. I nie ma to w zasadzie znaczenia czy dotyczy to związku, bliskiej relacji, czy naszego ciała. Choć konflikt jak wrzód narastał lata, chcemy szybko pozbyć się problemu, by zapomnieć o tym co się wydarzyło, zamknąć ten rozdział i spokojnie żyć. Z czasem orientujemy się, że pośpiech, niecierpliwość, był złym doradcą i nie przyniósł uzdrowienia.
Do tematu należy więc powrócić na spokojnie i z dystansu ogarnąć całokształt. Nierozwiązany bowiem problem małżeński czy zdrowotny, wróci ze zdwojoną siłą, byśmy następnym razem musieli się o-pamiętać i wreszcie dotrzeć do prawdy. Trzeba zatem roz-grzebać, do-tknąć ten zapieczony, zastały i przyzwyczajony już do bólu istnienia objaw…. i usłyszeć co on do nas mówi, z jakiego powodu ten alarm, czego chce nas nauczyć. W każdym przypadku sami musimy wziąć odpowiedzialność za to co widzimy, odkrywamy, co uzmysławiamy i rozpoznajemy w sobie.
Pewnie będzie bolało, ale zanim problem przejawił się w realności dusza już cierpiała. Nie byliśmy jednak wystarczająco uważni i obecni, żeby to zauważyć. Nie pojawiały się żadne refleksje. Teraz więc trzeba dać sobie zgodę na obejrzenie prawdy i zaakceptowanie jej, czyli przyjęcie aktualnego stanu do wiadomości, by zdecydować, czy działamy, czy poddajemy się. A jeśli dążymy do uzdrowienia to, z kim przejdziemy przez ten proces. Nie tak ważne są narzędzia i metody pracy jak zaufanie do terapeuty.
Ta decyzja wyboru strategii jest wyłącznie nasza. Poprowadzi nas do osób, które mają moc i będą nas wspierać, albo do tych, którzy widząc nas słabymi, chcą nam pomóc. Różnica jest przeogromna i ważne jest byśmy byli jej świadomi.
Z mojej perspektywy kluczowe w uzdrawianiu związków, relacji z sobą samym, partnerem czy swoim ciałem, jest wzrost świadomości siebie i wzięcie 100 % odpowiedzialność za swoją moc twórczą. Zmian możemy dokonywać wyłącznie w sobie, a nie oczekiwać, że inni, małżonka, lekarz, uzdrowiciel zrobią coś za nas. Nawet bioenergoterapeuta, gdy zasili nas energią wie, że ona wystarczy do tego, żebyśmy „coś” dali z siebie. Zaczęli się ruszać, przestali palić, zmienili dietę i przestali się wreszcie truć. Jeśli niczego nie zmienimy, to zwyczajnie nie zadziała. Warto pamiętać, że nie ma zmiany bez zmiany, a utrzymywanie właściwego stanu ducha, wiary i pogodnego podejścia do wszystkiego poprowadzi nas do upragnionych rezultatów.
Chcesz doświadczać cudów, zrób najpierw wszystko co możliwe, żeby one zadziały się dla Ciebie.