30.04.2009r
Witaj Małgosiu!
Jestem rozwiedziona, mam kilka związków za sobą i aktualny związek, o którym piszę. Przed miesiącem zrobiłam definitywny porządek w swoim życiu, kolejne wielkie sprzątanie
i znalazłam jeszcze kilka rzeczy, które należało wyrzucić. Zrobiłam kolejny rachunek sumienia, przestałam winić się za wszystko, powiedziałam sobie, że to były lekcje, z których należy wyciągnąć wnioski.
Ale czegoś jeszcze mi brakowało, Nie umiałam tego nazwać, bardziej to czułam niż wiedziałam. Mój partner obiecał, że do bycia razem wrócimy jak pozałatwiam swoje sprawy. Niestety, załatwił to mailowo, w zasadzie powinnam się poddać i skończyć znajomość, ale … no właśnie, tam znów przewijała się nuta nadziei, znów coś co czujesz, bo nie było napisane wprost. Chyba zmobilizowało mnie to do działania,do walki o tego mężczyznę. Jeśli się kocha to nie można się poddać. To był piątek, w sobotę znalazłam się u Ciebie na warsztatach Cud Świadomych Związków. Jadąc na te warsztaty miałam już jakąś wiedzę na ten temat, wiedziałam, że to tylko ja mogę zmienić swoje życie, że moje myśli kreują rzeczywistość. Na warsztatach chłonęłam każde Twoje słowo. Wróciłam do domu pełna energii, wiary. Zaczęłam przebaczać sobie według nowej metody, której nas nauczyłaś, przebaczyłam każdemu (tak mi się wydaje, że uwzględniłam wszystkich w tym procesie), zakończyłam związki w myślach raz jeszcze, poczułam wdzięczność do byłych partnerów bo wiele mnie nauczyli. Zawsze byłam wierząca, ale zaczęłam się inaczej modlić, tak „normalnie rozmawiać” Ty mi przypomniałaś, że istnieje Duch Święty
i Anioły, wybrałam sobie Ducha Świętego. Ma on teraz ze mną ciężkie życie. Męczę go o wszystko, zadaję tysiące pytań. Zaczęłam intensywniej przeprowadzać wizualizację moich pragnień. I na efekty nie trzeba było długo czekać. We wtorek po świętach mój ukochany mężczyzna stanął
w moich drzwiach!!! Przyznał, że nie planował tego, to był impuls. Cieszyłam się jak dziecko, tylko nie wiedziałam z czego bardziej, czy z tego, że to działa, czy z tego, że on jest. Znów zaczęliśmy się spotykać, więcej pisać i rozmawiać. Powoli znów zbliżaliśmy się do siebie, powoli, bo to tempo mojego partnera. Ja jestem szybka, niecierpliwa. Ale radość bycia we dwoje nie trwało długo. Dzisiaj rano partner w sms-ie oświadczył mi, że do czasu otrzymania wyników chce zostać sam (dodam, że kilka lat temu chorował, jest po operacji, chemii, w piątek miał badanie i czekamy na wyniki). Uszanuję jego decyzję, będę z nim w taki sposób w jaki chce. Pytanie w czym problem? Przez okres kiedy byliśmy osobno zastanawiałam się dlaczego się spotkaliśmy, dlaczego się przyciągnęliśmy. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Doszłam do wniosku, że Bóg postawił go na mojej drodze bo inaczej do końca świata bym nie zakończyła tych związków. Więcej dopatrzyłam się na Twoich warsztatach.
Zaczęłam dostrzegać cechy, które mam ja. Jest skryty, ciężko mu mówić o uczuciach, taka właśnie byłam, wiem o tym i mówię co czuję, może ciągle za mało? Musi coś załatwić i robi to tak na ostatnią chwilę jak ja, taka jestem, muszę być przyparta do muru by zebrać się w sobie i skutecznie zadziałać. I dzisiaj będąc na obiedzie u mamy, pod wpływem jej pytania uświadomiłam sobie, że od rodziców przejęłam niemówienie
o problemach by nie obciążać nimi innych. Moja mama jest po dwóch poważnych operacjach (też nowotworowych, na szczęście łagodne formy), nigdy z siostrą nie wiedziałyśmy nic na temat tych chorób, byłyśmy informowane na chwilę przed pójściem mamy do szpitala i to w sposób bardzo lakoniczny. Olśniło mnie dzisiaj. Mój partner właśnie robi to samo. Małgosiu ratuj!
Kocham tego mężczyznę, zależy mi na nim. Bardzo staram się wierzyć, że wyniki będą dobre, nie próbuję myśleć co by było gdyby nie. Proszę powiedz co mam jeszcze zrobić, jak się zachowywać w tej sytuacji. Za tydzień Cud Wolności, będąc na poprzednich warsztatach zadeklarowałam chęć uczestniczenia w nich, tylko nie pasuje mi ten termin, mam ostatnie zajęcia z kursu zawodowego przed egzaminem państwowym. Zaczęłam się wahać, jestem w rozterce. Dwie rzeczy, na których mi bardzo zależy i nie da się ich podciągnąć pod jeden mianownik. Już zaczęłam kombinować czy nie przyjść do Ciebie tylko w niedzielę. Tak na zasadzie trochę tu, trochę tu. Małgosiu, poradź proszę co mam w sobie zmienić, może gdzieś popełniam błąd, a może po prostu tak musi być, a ja nie umiem tego przyjąć. Bo nie umiem, nie chcę się poddać, kocham go i już.
Zosia
Kochana Zosiu!
Chyba nie przeczytałaś tego co do mnie napisałaś. Jeśli się kocha to nie można się poddać.
Spotkałaś miłość, więc idź za nią, a wyborów dokonuj w oparciu o intuicję, która jest zgodna
z hierarchią Twoich wartości. Ufaj Bogu, a on przyprowadzi Cię tam gdzie masz być. Wsłuchuj się
w odpowiedź, zaufaj sercu. Teraz najważniejszy wydaje się partner, który ze strachu izoluje się. Pamiętasz tabelę świadomości? Z poziomu lęku nie można niczego pozytywnego wykreo
wać. Więc odsuwa Cię ponieważ bardzo się boi. To, w niczym i nikomu nie pomoże. Przecież naturalne jest, że w takiej sytuacji, potrzebuje wsparcia, żeby się przebudzić do samouzdrowienia. Uzdrowienie wiąże się zawsze ze zrozumieniem tego, czemu choroba służy. Przynosi ona choremu „coś cennego” i zawsze jest jego osobistym wyborem. Człowiek uzdrowiony, staje się odpowiedzialny za swoje myśli. Kiedy zrozumie dogłębnie, że w chorobie nie ma żadnego zysku, wtedy staje się uzdrowiony.„Lekcją jest to, że chory był umysł, który myślał, że ciało może być chore, zewnętrzna projekcja nie dokonała niczego i nie miała, żadnych skutków.” (Kurs Cudów, Tekst, rozdział 28) „Ciało zostaje uwolnione, ponieważ umysł ma możność podjęcia w zamian innego wyboru” (Kurs Cudów, Tekst, rozdział 28) Często ludzie nie zdają sobie sprawy, że wybrali chorobę. Przeciwnie, wierzą w to, że to choroba ich wybrała. Wykreował sobie chorobę, by zrozumieć czemu ona służy, odkrycie tej przyczyny jest najważniejsze. Zawsze jest inny, konstruktywny sposób na spełnienie swoich potrzeb.
Bądź z nim aktywnie, blisko, rozmawiaj delikatnie i czule o wszystkim wzywając go by odwrócił się od śmierci. Kiedy zrozumie i zaakceptuje chorobę jako wynik własnej decyzji, może podjąć kolejną decyzję o uzdrowieniu. Rezultat będzie taki na jaki się zdecyduje. Potrzebuje uświadomić sobie, że każda choroba pochodzi z umysłu i nie ma nic wspólnego z ciałem. Ty bądź tą osobą, która pokaże mu, że ma po co żyć, by mógł dokonać innego wyboru, o którym zapomniał. Uzdrowienie stoi
z boku i czeka na jego zaproszenie.
Potem zrobicie kolejny krok by uzdrowić Wasze relacje. Żeby to zmęczone, zaniedbane
i wykorzystane ciało wzmocnił i lepiej się poczuł, bez względu na wyniki potrzebuje rozpocząć jeść np; Flavon, który jest cudownym środkiem, antyoksydantem, który aktywizuje organizm do samouzdrawiania na poziomie komórkowym z najcięższych chorób i ratuje życie ludziom, którzy podjęli taką decyzję. Jego działanie jest genialne ponieważ pochodzi w 100 % z natury.
Zachowuj pozytywne myśli, a wszystkie problemy powierzaj Duchowi Świętemu z pełną ufnością. Zarówno Ty jak i Twój partner musicie zrozumieć, choroba jest obroną przed prawdą,
a przebaczenie uzdrowieniem.
POMYŚLNOŚCI Wam obojgu życzę. Z miłością Małgosia