Pani Małgosiu, od 19 lat jestem rozwiedziona wychowałam sama syna, sama wcześniej wychowywałam się u dziadków, mój syn obecnie sam jest ojcem, mieszka z matką dziecka, ale cały czas liczy na mnie, jest całkowicie niezaradny życiowo, niby pracuje, ale ciągle dokładam do jego budżetu.
On nigdy nie ma pieniędzy na podstawowe rzeczy, dziewczyna też pracuje, ale absolutnie nie tworzą rodziny tylko każdy żyje sobie. Mają 7 miesięczną córeczkę i tak ze względu na nią pomagam jak mogę. Jak kiedyś mój syn miał 16 lat wyjechałam za chlebem i to jest powodem że jest, jaki jest, nigdy nie musiał o nic się troszczyć i mama ponosiła konsekwencje jego bezmyślności wiec teraz oczekuje tego od swojej partnerki, a ona wychowana gdzie ojciec był alkoholikiem matka też się
o wszystko sama troszczyła wiec kłócą się ale powielają to co było w domu.
Jak mam się zachować, żeby nie skrzywdzić wnuczki, a syn żeby dokonał, zmian
w swoim życiu. Pozdrawiam Ewa, Kiedy pani będzie w Gdańsku?
Witaj Ewo!
Sytuacja wymaga naprawy na wielu płaszczyznach.
Jak już wiesz, zawsze należy zaczynać od siebie. Zmiana jednego członka rodziny spowoduje zmianę następnych. Potrzebujesz uświadomić sobie, że jednorazowa rozmowa z synem, lub jednorazowe działanie nie odniosą skutku lub na krótko.
Wydaje się, że potrzebna tu jest zdecydowana postawa obu mam (lub rodziców jeśli to możliwe)
i ustalenie krótkotrwałej pomocy tak, żeby mogli wyjść z kryzysu i zacząć stanowić rodzinę i wziąć odpowiedzialność za role jakich się podjęli.
Myślę, że oboje młodzi, potrzebują uzdrowienia, uwolnienia od kodów i wzorców rodzinnych, wzajemnych oczekiwań i tak dalej i tak dalej, jeszcze tego jest bardzo dużo. Taka przemiana wymaga systematycznej pracy nad sobą.
Jako rodzice młodych spotkajcie się z sobą i w spokojnym tonie ustalcie zakres pomocy dla nich
w oparciu o możliwości jakie posiadacie.
Następnie trzeba przeprowadzić rozmowę z dziećmi i wyraźnie określić granice tej pomocy i jej charakter i czasokres. Pomocą może być opieka nad dzieckiem, żeby mogli się przekwalifikować lub iść na terapię małżeńską lub do psychoterapeuty. Potrzebujecie wysłuchać syna i synową, poznać ich punkt widzenia, potrzeby, dążenia i jeszcze raz wspólnie tym razem zadeklarować pomoc w określonym zakresie czasowym, a potem tego się trzymać bardzo konsekwentnie. To wymaga świadomości obu rodzin i cierpliwości okazywanej z miłością.
Wszystko musi się odbywać w atmosferze akceptacji dla tego co jest, zrozumienia ich trudności
i w miłości. Tylko wtedy to ma sens, tylko wtedy będą szczerzy i mogą podjąć się pracy nad sobą.
Ty natomiast Ewo zacznij działać natychmiast i nie czekaj na mój przyjazd do Gdańska, który nie wiem czy w ogóle nastąpi, tylko przyjedź na zajęcia do Warszawy i zacznij własny proces systematycznej przemiany.
Przeczytaj też fragmenty mojej książki, które są dostępne na stronie, może Ci to pomóc
i wiele zrozumieć. Pamiętaj o tym, żeby się za nic nie obwiniać bo to destrukcyjna emocja, a słyszę ją Twojej wypowiedzi. Dopóki będziesz się obwiniać nie będziesz mogła pomóc synowi i nikomu,
a ten negatywny kod obwiniania przekażesz wnuczce zanim skończy siedem lat. Zapoznaj się
z artykułem o wybaczaniu i przejdź przez ten proces. To tyle, ile mogę Ci poradzić w liście (możemy też pracować oneline).
Bądź dobrej myśli, sprawa jest złożona, wymaga, świadomości i bycia uważnym, żeby „chęcią pomocy” nie rekompensować swojego poczucia winy i wbrew ich woli nie ingerować w życie własnego dziecka i jego rodziny. Takie działanie ma swoje negatywne konsekwencje.
POMYŚLNOŚCI Małgosia