Jestem 26 letnim facetem. Byłem w kilku związkach i z kilkoma kobietami, w tym w jednym poważnym 3 letnim. Nie potrafiłem się zaangażować, aż natrafiłem na koleżankę z grupy ze studiów. Znaliśmy się od października 2012, ale zaczęła zagadywać w lipcu 2013, a znajomość ruszyła z grubej rury w listopadzie. Powiedziała, że chce związku bez zobowiązań, że rozstała się z chłopakiem w lipcu i potrzebuje kogoś, ale bez całej tej związkowej otoczki. Pasowało mi to, sam wiele razy tak robiłem. Niestety zaangażowałem się już po 2 tygodniach. Sypialiśmy ze sobą, gadaliśmy po 2h dziennie przez telefon i non stop do siebie pisaliśmy. 22 grudnia przyszedł kryzys, przestała się odzywać.

 Jak zapytałem o co chodzi to mi powiedziała, że ja się angażuje, że traktuję ją jakbyśmy byli w 20 letnim związku. Odpuściłem, spotkałem się z nią i chciałem to zakończyć, ale ona powiedziała, że chce się dalej widywać. Przez 1,5 miesiąca do 27 lutego było super. Widywaliśmy się raz w tygodniu (mieszka 100 km dalej), jeździliśmy do kina, aquaparku, kochaliśmy się (sex był niesamowity, intensywny, z uczuciem). Mówiła, że tęskni, że jej ze mną dobrze. Jak wyjeżdżała na szkolenia do Warszawy to wysyłała mi mmsy z buziakami. I nagle po ostatnim spotkaniu 27 lutego wszystko się urwało. Zaczęła mniej pisać, nie miała czasu się spotkać, itp. Widzieliśmy się w końcu wczoraj i zapytałem o co chodzi.
Ona na to, że chciała związku bez zobowiązań, że ma wyrzuty sumienia bo nie ma czasu się spotkać, non stop pracuje, do tego te szkolenia w Warszawie. Źle jej, że przykro mi przez nią i smutno i ona tak nie umie już bo ją to psychicznie wykańcza. Powiedziałem jej, że bez zobowiązań to nie znaczy bez zaangażowania i przywiązania, ale ona dalej swoje. Powiedziała, że możemy się spotykać, ale bez sexu, na stopie przyjacielskiej, jak już ochłoniemy oboje i sobie wszystko poukładamy. Że możemy wyskoczyć do kina czy na kawę. Będę u niej w miejscu, gdzie pracuje w połowie kwietnia to powiedziała żebym dał znać to się umówimy, bo nie chce zrywać kontaktu czy mieć we mnie wroga bo przeżyła za mną wiele świetnych chwil, ale dużej tak nie umie. Zapytałem czy się z kimś spotyka, powiedziała, że nie, że nie ma na to czasu i żebym się o to nie martwił. Na końcu atmosfera się rozładowała, trochę pożartowaliśmy, podziękowała mi za rozmowę, ja jej, przytuliliśmy się i pojechałem do domu.
Wracając miałem uśmiech na ustach bo wszystko się wyjaśniło, bo nie ma już niepewności, ale dzisiaj rano totalnie mnie złamało. Gadałem o tym z przyjaciółką i rozkleiłem się, rozpłakałem, ja 26 letni facet i nie potrafiłem wykrztusić słowa. Nie wiem co dalej robić, czuję pustkę …

Witaj  Tymonie!

 To zrozumiałe, że jesteś głęboko poruszony. Z Twojego listu wnioskuję , że dziewczyna   czuje się ewidentnie  zraniona po rozstaniu z poprzednim partnerem, wystraszona i aktualnie nie jest gotowa, a może nigdy nie była gotowa na bliską relację. Dobrze zauważyłeś, że Wasz pomysł na związek bez zobowiązań zdecydowanie się różnił i w tym właśnie rzecz. Nie usłyszałeś co do Ciebie mówi mimo, że cytujesz jej słowa.  Kiedy zorientowała się, że się angażujesz postanowiła zmienić relację.  Nie zmusisz nikogo do miłości jeśli nie jest gotowy i otwarty, nie  będziesz mógł też kochać za dwoje, szczególnie gdy dziewczyna boi się miłości. Wasza znajomość przypomina mi nieudany kontrakt handlowy, w którym jedna strona zmieniła warunki umowy , a druga nie chce na to przystać. No cóż,  tak to jest gdy założenia są błędne. Nic na to nie poradzisz. Możesz jedynie zaakceptować ten fakt, zgodzić się na to co jest i wyciągnąć dla siebie wnioski  na przyszłość. Nie ma nieważnych i niewinnych relacji nawet jeśli zakładacie, że to „tylko” seks, albowiem energetyczne połączenie z osobą, osobami,  z którymi  łączyły nas intymne kontakty pozostają na zawsze.  Ma to swoje głębokie konsekwencje i nic tego już  nie zmieni.  Dobrze wiedzieć o tym  decydując się na kolejną znajomość.

   
Ps. Gratuluję Ci, że z taką otwartością i prawdziwie piszesz o tym co czujesz. To ogromna wartość której pragną kobiety.