I rodzice, i dziadkowie, i jedni, i drudzy mają w wychowaniu dziecka swoją rolę do odegrania. Babcia i dziadek posiadają tą przewagę nad rodzicami, że są dojrzali, że mają za sobą doświadczenia i są o nie mądrzejsi. Głównie chodzi tu o poznanie. Z niego mogą czerpać wiedzę. Im człowiek jest starszy, tym lepiej wie, że wszystko płynie, przemija, że jest wolne, nieograniczone i niezależne.
Julia (moja wnuczka)
Julia (moja wnuczka)
Kiedy tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że zostanę babcią? W tym momencie, w którym dowiedziałam się, że urodzi się Julia. Nasz pierwszy duchowy kontakt nastąpił, gdy rozmawiałam o niej z koleżanką i nagle poczułam silnie płynącą energię dziecka, które było w brzuchu mojej synowej. Wiedziałam już, że się urodzi dziecko wyjątkowe. Dziecko, które zmieni świat mojego syna i mojej synowej i pewnie będzie miało też wpływ na mnie. Czułam niewyobrażalną bliskość z duszą nienarodzonej dziewczynki. Synowa poprosiła mnie o medytację dla Julii. Na dwa dni przed porodem zapraszałyśmy ją na ten świat wraz z towarzyszącymi jej aniołami. Wcześniej myślałam, że trudno będzie mi pogodzić się z rolą babci, która oznacza dla kobiety kolejny etap życia. Myślałam, że pojawią się te wszystkie rozterki kobiece, dotyczące roli, wieku, ale tak się nie stało. Akceptacja przyszła w sposób naturalny.
Dużym odkryciem dla mnie było uświadomienie sobie, że właśnie od nas – babć i dziadków – płyną wzorce rodów do wnuków. Chcemy czy nie przekazujemy im nasze talenty i zdolności, ale też zranienia, ograniczenia, błędne przekonania, złe nawyki. Dla mnie to była informacja, że muszę być babcią świadomą dla Julii. Jaka moim zdaniem, powinna być dojrzała do swej roli babcia? Świadoma konsekwencji swoich słów, zachowań, postaw. Dająca wolność i swobodę swoim wnukom z zachowaniem bezpieczeństwa. Uczestnicząca w ich życiu, zabawach i przedsięwzięciach na tyle, żeby nie ingerować pozostawiając przestrzeń i wolność dla ich swobodnego rozwoju i nieograniczonej kreatywności. Kiedy spotykam babcie z wnukami na placu zabaw, często słyszę ich słowa: nie wchodź, uważaj, nie wolno, przewrócisz się, za wysoko, nie dasz rady. Zakazy, nakazy. To są kody, które dziecko, słysząc wielokrotnie, wdrukowuje w swoją podświadomość. Później, jako dorosły, będzie miało lęki i problemy z poczuciem własnej wartości, swojej mocy i korzystaniem z wolności. Będzie pytało innych ludzi, czy może coś zrobić, bo samo nie będzie wiedziało. W ten sposób zachowują się ludzie wychowani przez osoby zalęknione, którzy przejęli na nieświadomym poziomie cudze wzorce. W przyszłości wnuczek lub wnuczka takiej babci, którą spotykam w piaskownicy, z dużym prawdopodobieństwem trafi do terapeuty albo na warsztaty rozwoju by pozbyć się ograniczeń, które otrzymało przed laty. Taki model wychowania – nakazujący, kontrolujący, ograniczający – może dotyczyć również rodziców, którzy przejęli go przecież nieświadomie od nikogo innego tylko od swoich rodziców właśnie.
I rodzice, i dziadkowie, i jedni, i drudzy mają w wychowaniu dziecka swoją rolę do odegrania.
Na ogół dziadkowie posiadają tą przewagę nad rodzicami dziecka, że są dojrzalsi, mają za sobą liczne doświadczenia i są o nie mądrzejsi. Z tego poznania mogą czerpać wiedzę bo im człowiek starszy, z tym większym dystansem podchodzi do otaczającej go rzeczywistości. Wie, że wszystko płynie, przemija, że jest wolne, nieograniczone i niezależne. Młodym rodzicom naszych wnuków, jeszcze się wydaje, że pewne rzeczy muszą zrobić – wybudować dom, odnieść sukces, zrobić karierę, zapracować na to czy na tamto, kupić kolejny, lepszy samochód. Dojrzali dziadkowie nie mają tego rodzaju potrzeb. Pragną za to wyrażać uczucia i mieć dobry kontakt z dzieckiem. Mają też czas, która dla młodych jest wartością bezcenną i mogą go dać swoim wnukom. Zaganiani i zapracowani rodzice wpadają i wypadają z domu, nie zawsze koncentrując się na dziecku jak należy. Dziadkowie mający dystans do rzeczywistości, mogą się z wnukami dobrze bawić. I to jest fantastyczne doznanie. Naprawdę polecam wszystkim. Będąc matką, nie umiałam tak zajmować się swoimi dziećmi, jak dzisiaj mogę zająć się moją czteroletnią wnuczką. Nie ingeruję, przyglądam się jej spontaniczności, kreatywności, mądrości i uczę się od niej radości istnienia. Często się śmiejemy. Co robimy razem? Wszystko. Poczynając od gotowania do prowadzenia poważnych, zachwycających mnie rozmów. Razem malujemy, czytamy. Zabieramy się do wydania książki – ja będę pisać, ona ilustrować. To pomysł Julki. O czym będzie ta książka? Tego jeszcze nie wiemy.
Konflikty, niezrozumienie, emocjonalny chłód, zaburzone granice, wręcz wojny rozgrywają się, niestety, często między dorosłymi dziećmi a ich rodzicami. Najczęściej chodzi tu o akceptację, a raczej o jej brak. Najważniejsze jest to, żeby rodzice zaakceptowali wybór partnerki czy partnera syna czy córki. To jest pierwsza, podstawowa rzecz – 100 procent akceptacjp5141674 1198x1106i dla wyboru naszego dziecka. Trzeba pokochać synową lub zięcia z całym ich rodem. Bo najważniejsza rzecz w życiu rodziny to wzajemna akceptacja siebie. Wtedy energia płynie i zasila młodych. Warto też być świadomym, że syn często wybiera sobie kobietę podobną do matki, a córka mężczyznę przypominającego ojca. To, czego nie „przepracowali” w domu rodzinnym, będą rozwiązywać w związku. To jest naturalne i należy to zaakceptować wraz z całym procesem temu towarzyszącym. Spotkali się ze sobą, żeby właśnie w tej relacji wzrosnąć i dojrzeć. To bywa trudne dla obojga. Dziadkowie są po to, żeby w krytycznych momentach ich wspierać, okazywać zrozumienie, akceptację, cierpliwość i zaufanie.
Kiedy w rodzinie młodych pojawią się dzieci, babcię i dziadka czeka akceptacja ich w nowej roli, ojca lub matki. I tu trzeba rozdzielić co należy do rodziców, a co do dziadków. Wchodzimy teraz na teren ustalania granic. Oczywiście dla osoby kontrolującej to trudna sprawa – żeby się nie wtrącać, nie pouczać, nie wiedzieć lepiej. Bez akceptacji jest to właściwie niewykonalne. Trzeba przyjąć założenie, że rodzice dziecka najlepiej wiedzą co, robią. Niechby babcia czy dziadek byli najmądrzejsi, wykształceni w tej dziedzinie, to muszą uznać, że swoją rolę już odegrali i teraz potrzebują dać swobodę swoim dzieciom. Oni też potrzebują się nauczyć być rodzicami, a uczymy się tylko popełniając błędy. Oczywiście, niech dziadkowie czuwają i wspierają w razie potrzeby, gdy zostaną o to poproszeni. Jeśli rodzic był krytyczny dla swoich dzieci, to przy wnukach może już zmądrzeć i odpuścić całkowicie. Dla pouczającej babci i wścibskiego dziadka to poważna praca nad sobą by zmienić te nawyki. Jeśli dziadkowie nie mieli do siebie zaufania nie będą mieli go do swoich dorosłych dzieci i ich rodzicielskiego instynktu. W związku z tym zajmując się wnukami, nie ufają również ich mądrości. A dziecko wie, co robi. Chce narysować niebo różowe, a nie niebieskie? Niech rysuje. Niech dziadek nie tłumaczy, że słoń jest szary, a nie fioletowy. Dopóki takim dla dziecka jest, niech będzie. Zapytałam wczoraj moje dzieci – jaka ma być dobra babcia? Mój syn odpowiedział – zainteresowana. Ale zainteresowana nie oznacza wtrącająca się.
Czasem zdarza się, że babcia jest tak krytyczna i kontrolująca, że rodzice dziecka zmuszeni są twardo bronić swoich granic. Potrzebują czasami nawet zamknąć możliwość toksycznego wpływu na wnuka i całą rodzinę. Może to nawet polegać na ograniczeniu kontaktów na tak długi czas, aż babcia nie zrozumie i nie nauczy się szanować ich jako rodziców. Problem często polega na tym, że starsi ludzie nie mają własnego życia. Przeszli już na emeryturę i oprócz działki oraz oglądania toksycznych seriali nie interesują się niczym. Ich życie jest miałkie, nic w nim się nie dzieje i dlatego żyją życiem swoich dzieci, które są przytłoczone ich myślami, słowami, czynami. A dzieci zamiast obwiniania, pouczania, potrzebują miłości i akceptacji. Warto pamiętać, że to jedyne, czego potrzebują. To ich wzmacnia i buduje.
Są też babcie i dziadkowie, którzy nie interesują się wnukami. Dla rodziców zawsze jest to trudne. Cóż im jednak pozostaje? Zaakceptować ten stan, bo nie mają na to wpływu. Brak zainteresowania nie zawsze oznacza brak miłości, czasami nieumiejętności wyrażania uczuć, a czasami inne priorytety. Jeśli dziadkowie nie pragną bliskich kontaktów z wnukami, nie należy ich do tego zmuszać, ale też nie trzeba ich odrzucać, krytykować i oceniać. Nawet jeśli nie wyrażamy swoich opinii przy dzieciach, ale myślimy krytycznie o którymś z nich, dzieci odbierają tą energię i sprzeczne informacje. Są zagubione i źle się z tym czują bo nie wiedzą czy wolno im kochać dziadków, za którymi tęsknią czy nie. Niesie to też negatywne konsekwencje dla ich późniejszego funkcjonowania w związkach. Życie należy przyjmować takie jakie jest i nie robić z niczego tragedii bo to nie prowadzi do rozwiązania . Nikogo nie można nauczyć, ani zmusić do kochania bo trzeba pamiętać o tym, że miłość rozwija się tylko w wolności i prawdzie. Miłość to stan, do którego się dorasta wraz z własnym rozwojem.
Małgorzata Przygońska
Przeczytaj też Usypiankę dla Julii – szczególnie jeśli Twoje dziecko lub wnuk ma problemy z zasypianiem i budzi się w nocy.
Dużym odkryciem dla mnie było uświadomienie sobie, że właśnie od nas – babć i dziadków – płyną wzorce rodów do wnuków. Chcemy czy nie przekazujemy im nasze talenty i zdolności, ale też zranienia, ograniczenia, błędne przekonania, złe nawyki. Dla mnie to była informacja, że muszę być babcią świadomą dla Julii. Jaka moim zdaniem, powinna być dojrzała do swej roli babcia? Świadoma konsekwencji swoich słów, zachowań, postaw. Dająca wolność i swobodę swoim wnukom z zachowaniem bezpieczeństwa. Uczestnicząca w ich życiu, zabawach i przedsięwzięciach na tyle, żeby nie ingerować pozostawiając przestrzeń i wolność dla ich swobodnego rozwoju i nieograniczonej kreatywności. Kiedy spotykam babcie z wnukami na placu zabaw, często słyszę ich słowa: nie wchodź, uważaj, nie wolno, przewrócisz się, za wysoko, nie dasz rady. Zakazy, nakazy. To są kody, które dziecko, słysząc wielokrotnie, wdrukowuje w swoją podświadomość. Później, jako dorosły, będzie miało lęki i problemy z poczuciem własnej wartości, swojej mocy i korzystaniem z wolności. Będzie pytało innych ludzi, czy może coś zrobić, bo samo nie będzie wiedziało. W ten sposób zachowują się ludzie wychowani przez osoby zalęknione, którzy przejęli na nieświadomym poziomie cudze wzorce. W przyszłości wnuczek lub wnuczka takiej babci, którą spotykam w piaskownicy, z dużym prawdopodobieństwem trafi do terapeuty albo na warsztaty rozwoju by pozbyć się ograniczeń, które otrzymało przed laty. Taki model wychowania – nakazujący, kontrolujący, ograniczający – może dotyczyć również rodziców, którzy przejęli go przecież nieświadomie od nikogo innego tylko od swoich rodziców właśnie.
I rodzice, i dziadkowie, i jedni, i drudzy mają w wychowaniu dziecka swoją rolę do odegrania.
Na ogół dziadkowie posiadają tą przewagę nad rodzicami dziecka, że są dojrzalsi, mają za sobą liczne doświadczenia i są o nie mądrzejsi. Z tego poznania mogą czerpać wiedzę bo im człowiek starszy, z tym większym dystansem podchodzi do otaczającej go rzeczywistości. Wie, że wszystko płynie, przemija, że jest wolne, nieograniczone i niezależne. Młodym rodzicom naszych wnuków, jeszcze się wydaje, że pewne rzeczy muszą zrobić – wybudować dom, odnieść sukces, zrobić karierę, zapracować na to czy na tamto, kupić kolejny, lepszy samochód. Dojrzali dziadkowie nie mają tego rodzaju potrzeb. Pragną za to wyrażać uczucia i mieć dobry kontakt z dzieckiem. Mają też czas, która dla młodych jest wartością bezcenną i mogą go dać swoim wnukom. Zaganiani i zapracowani rodzice wpadają i wypadają z domu, nie zawsze koncentrując się na dziecku jak należy. Dziadkowie mający dystans do rzeczywistości, mogą się z wnukami dobrze bawić. I to jest fantastyczne doznanie. Naprawdę polecam wszystkim. Będąc matką, nie umiałam tak zajmować się swoimi dziećmi, jak dzisiaj mogę zająć się moją czteroletnią wnuczką. Nie ingeruję, przyglądam się jej spontaniczności, kreatywności, mądrości i uczę się od niej radości istnienia. Często się śmiejemy. Co robimy razem? Wszystko. Poczynając od gotowania do prowadzenia poważnych, zachwycających mnie rozmów. Razem malujemy, czytamy. Zabieramy się do wydania książki – ja będę pisać, ona ilustrować. To pomysł Julki. O czym będzie ta książka? Tego jeszcze nie wiemy.
Konflikty, niezrozumienie, emocjonalny chłód, zaburzone granice, wręcz wojny rozgrywają się, niestety, często między dorosłymi dziećmi a ich rodzicami. Najczęściej chodzi tu o akceptację, a raczej o jej brak. Najważniejsze jest to, żeby rodzice zaakceptowali wybór partnerki czy partnera syna czy córki. To jest pierwsza, podstawowa rzecz – 100 procent akceptacjp5141674 1198x1106i dla wyboru naszego dziecka. Trzeba pokochać synową lub zięcia z całym ich rodem. Bo najważniejsza rzecz w życiu rodziny to wzajemna akceptacja siebie. Wtedy energia płynie i zasila młodych. Warto też być świadomym, że syn często wybiera sobie kobietę podobną do matki, a córka mężczyznę przypominającego ojca. To, czego nie „przepracowali” w domu rodzinnym, będą rozwiązywać w związku. To jest naturalne i należy to zaakceptować wraz z całym procesem temu towarzyszącym. Spotkali się ze sobą, żeby właśnie w tej relacji wzrosnąć i dojrzeć. To bywa trudne dla obojga. Dziadkowie są po to, żeby w krytycznych momentach ich wspierać, okazywać zrozumienie, akceptację, cierpliwość i zaufanie.
Kiedy w rodzinie młodych pojawią się dzieci, babcię i dziadka czeka akceptacja ich w nowej roli, ojca lub matki. I tu trzeba rozdzielić co należy do rodziców, a co do dziadków. Wchodzimy teraz na teren ustalania granic. Oczywiście dla osoby kontrolującej to trudna sprawa – żeby się nie wtrącać, nie pouczać, nie wiedzieć lepiej. Bez akceptacji jest to właściwie niewykonalne. Trzeba przyjąć założenie, że rodzice dziecka najlepiej wiedzą co, robią. Niechby babcia czy dziadek byli najmądrzejsi, wykształceni w tej dziedzinie, to muszą uznać, że swoją rolę już odegrali i teraz potrzebują dać swobodę swoim dzieciom. Oni też potrzebują się nauczyć być rodzicami, a uczymy się tylko popełniając błędy. Oczywiście, niech dziadkowie czuwają i wspierają w razie potrzeby, gdy zostaną o to poproszeni. Jeśli rodzic był krytyczny dla swoich dzieci, to przy wnukach może już zmądrzeć i odpuścić całkowicie. Dla pouczającej babci i wścibskiego dziadka to poważna praca nad sobą by zmienić te nawyki. Jeśli dziadkowie nie mieli do siebie zaufania nie będą mieli go do swoich dorosłych dzieci i ich rodzicielskiego instynktu. W związku z tym zajmując się wnukami, nie ufają również ich mądrości. A dziecko wie, co robi. Chce narysować niebo różowe, a nie niebieskie? Niech rysuje. Niech dziadek nie tłumaczy, że słoń jest szary, a nie fioletowy. Dopóki takim dla dziecka jest, niech będzie. Zapytałam wczoraj moje dzieci – jaka ma być dobra babcia? Mój syn odpowiedział – zainteresowana. Ale zainteresowana nie oznacza wtrącająca się.
Czasem zdarza się, że babcia jest tak krytyczna i kontrolująca, że rodzice dziecka zmuszeni są twardo bronić swoich granic. Potrzebują czasami nawet zamknąć możliwość toksycznego wpływu na wnuka i całą rodzinę. Może to nawet polegać na ograniczeniu kontaktów na tak długi czas, aż babcia nie zrozumie i nie nauczy się szanować ich jako rodziców. Problem często polega na tym, że starsi ludzie nie mają własnego życia. Przeszli już na emeryturę i oprócz działki oraz oglądania toksycznych seriali nie interesują się niczym. Ich życie jest miałkie, nic w nim się nie dzieje i dlatego żyją życiem swoich dzieci, które są przytłoczone ich myślami, słowami, czynami. A dzieci zamiast obwiniania, pouczania, potrzebują miłości i akceptacji. Warto pamiętać, że to jedyne, czego potrzebują. To ich wzmacnia i buduje.
Są też babcie i dziadkowie, którzy nie interesują się wnukami. Dla rodziców zawsze jest to trudne. Cóż im jednak pozostaje? Zaakceptować ten stan, bo nie mają na to wpływu. Brak zainteresowania nie zawsze oznacza brak miłości, czasami nieumiejętności wyrażania uczuć, a czasami inne priorytety. Jeśli dziadkowie nie pragną bliskich kontaktów z wnukami, nie należy ich do tego zmuszać, ale też nie trzeba ich odrzucać, krytykować i oceniać. Nawet jeśli nie wyrażamy swoich opinii przy dzieciach, ale myślimy krytycznie o którymś z nich, dzieci odbierają tą energię i sprzeczne informacje. Są zagubione i źle się z tym czują bo nie wiedzą czy wolno im kochać dziadków, za którymi tęsknią czy nie. Niesie to też negatywne konsekwencje dla ich późniejszego funkcjonowania w związkach. Życie należy przyjmować takie jakie jest i nie robić z niczego tragedii bo to nie prowadzi do rozwiązania . Nikogo nie można nauczyć, ani zmusić do kochania bo trzeba pamiętać o tym, że miłość rozwija się tylko w wolności i prawdzie. Miłość to stan, do którego się dorasta wraz z własnym rozwojem.
Małgorzata Przygońska
Przeczytaj też Usypiankę dla Julii – szczególnie jeśli Twoje dziecko lub wnuk ma problemy z zasypianiem i budzi się w nocy.